„Wprost”: Już latem pojawiały się informacje o tym, że dzieci bardzo ciężko chorują – ale przyczyną nie jest COVID-19, tylko RSV. Skąd tak duża fala zachorowań z powodu wirusa, o którym wcześniej mało się mówiło, że stanowi zagrożenie poza wcześniakami?
Prof. Ernest Kuchar: Najwięcej zakażeń z powodu RSV mieliśmy miesiąc temu, nie było miejsc w szpitalach, niektóre dzieci leżały na korytarzach. Wirus RS jest najbardziej groźny dla wcześniaków, niemowląt i dzieci w pierwszych latach życia.
Zawsze mieliśmy zachorowania, jednak w tym roku było ich dwa razy więcej. To „dług” z ubiegłego roku, kiedy przez lockdown dzieci mniej kontaktowały się ze sobą i mniej chorowały.
W tym roku miała miejsce epidemia wyrównawcza: ciężko zachorowały podatne na zakażenie RSV dzieci, również te, które nie zachorowały w ubiegłym roku.
Wirus RS to bliski „kuzyn” grypy. Nie ma jednak przeciw niemu ani szczepień, ani leków. Najczęściej wywołuje zapalenie oskrzelików, objawiające się u małych dzieci świszczącym oddechem i dusznością. Najcięższy przebieg jest u najmłodszych dzieci, które po raz pierwszy stykają się z wirusem.