W ramach walki z pandemią w Unii Europejskiej wprowadzono tzw. paszporty covidowe, które są po prostu zaświadczeniem, że obywatel UE został zaszczepiony przeciwko koronawirusowi. Jednak kilka tygodni po tym, jak certyfikaty zaczęły funkcjonować, w sieci można było znaleźć podrobione „paszporty”, wystawione na Myszkę Miki czy... Adolfa Hitlera.
W Polsce na początku listopada było głośno o ważnym certyfikacie wystawionym Adolfowi Hitlerowi 24 października 2021 roku. Jak zapewniało wówczas Ministerstwo Zdrowia, podjęto działania i podobne sytuacje nie powinny się powtórzyć. Jednak jak opisywała wtedy Interia, certyfikat wciąż widniał jako potwierdzony w ogólnodostępnej aplikacji. Tego typu „happeningi” miały konkretny cel: przestępcy chcieli udowodnić, że potrafią obejść system i wystawić fałszywe zaświadczenie bez zaszczepienia.
Temat tego, czy można unieważnić fałszywe zaświadczenia, podjął teraz „Dziennik Gazeta Prawna”.
Co z fikcyjnymi certyfikatami? „Problem jest, ale kto miałby wycofać, nie wiadomo”
Dziennik w poniedziałkowym wydaniu opisuje, że odebranie sfałszowanego certyfikatu covidowego to żmudna i skomplikowana procedura, a nawet jeśli ktoś sam zgłosił, że certyfikat jest sfałszowany, to w swoim Internetowym Koncie Pacjenta nadal widzi świadectwo szczepienia. „DGP” przywołuje przykład jednego ze swoich rozmówców, który znalazł się w takiej sytuacji. W ramach prowokacji skorzystał z oferty wystawienia fałszywego certyfikatu i choć wystawiający stracił uprawnienia lekarskie, to rozmówca nadal ma „ważny” certyfikat.
Z relacji „DGP” wynika, że niewiele wiadomo, co i kto może zrobić z takimi przypadkami. „W sprawie tego, co się dzieje ze sfałszowanymi certyfikatami covidowymi, odbijamy się od ściany. Wszyscy przyznają, że problem jest i o nim wiedzą, ale kto konkretnie miałby wycofać certyfikat, nie wiadomo” – czytamy.
Ministerstwo Zdrowia ma mieć „czarną listę” ze zgłoszonymi fałszywymi certyfikatami, ale nie chciało podać liczby wykrytych fikcyjnych dokumentów. Więcej można zrobić, jeżeli w sprawę angażuje się prokuratura, ale ona jest od stawiania zarzutów, a nie sprawdzania systemu, przekazuje jedynie informacje o fałszerstwie. NFZ i Naczelna Izba Lekarska też nie mogą wycofać takiego certyfikatu.
„Odebranie sfałszowanych certyfikatów covidowych nie jest proste, o ile w ogóle możliwe. Rząd nie chce potwierdzić, czy jakiekolwiek wątpliwe zaświadczenie udało się unieważnić” – tak w „DGP” podsumowano cały problem z procederem.
Czytaj też:
Obowiązek szczepień przeciw COVID-19 w Polsce. W poniedziałek projekt trafi do Sejmu