W bazie SpaceX w Boca Chica w stanie Teksas rozpoczyna się właśnie kolejny test rakiety Starship. Zostanie on przeprowadzony na prototypie oznaczonym sygnaturą SN-5 („Serial Number”, czyli „Numer Seryjny”).
Kolejny etap testów
Tak zwany „hop”, czyli skok będzie kolejnym przełomowym etapem w rozwoju Starshipa. W zeszłym tygodniu SpaceX przeprowadził statyczny test silnika Raptor. W prototypie zainstalowany jest jeden tego typu silnik, ale docelowo pojazd ma być wyposażony w trzy takie maszyny.
Drugim etapem, który zostanie przeprowadzony, jest hop, czyli wzbicie się na około 150 metrów nad ziemię, a następnie próba lądowania nieopodal miejsca startu. Udało się to już pod koniec sierpnia 2019 roku, na pierwszy prototypie Starshipa, który wzbił się w powietrze. Był to Starhopper, który swoim wyglądem niemal nie przypominał jednak obecnego prototypu SN-5.
Jak mówią pasjonaci, oraz po cichu przedstawiciele SpaceX, jeśli dzisiejszy test się powiedzie, to jeszcze w tym roku możemy zobaczyć Starshipa, który podejmie próbę lotu na orbitę Ziemi. Najpierw trzeba jednak zrobić mały skok.
Prototyp jest po to, żeby się popsuć
Elon Musk nie przejmował się poprzednimi niepowodzeniami. Zaznaczał wręcz, że prototypy są właśnie po to, aby podczas ich testów dochodziło do awarii. Dzięki temu firma wie, nad czym należy pracować, aby stworzyć możliwie niezawodną konstrukcję, na której pokładzie ludzie polecą w niedalekiej przyszłości na Marsa.
Pierwsza próba dzisiejszego startu została wstrzymana. Jeden z czujników prawdopodobnie wykrył nieprawidłowości, co zainicjowało automatyczne odstąpienie od próby. Prawdopodobnie SpaceX przeprowadzi jeszcze dziś kolejną próbę.