Kolejna próbna misja prototypu Starshipa najprawdopodobniej zakończyła się eksplozją. Na razie nie ma oficjalnego potwierdzenia, gdyż stanowisko w Boca Chica w Teksasie spowite jest bardzo gęstą mgłą. Po czterech minutach lotu Starship osiągnął planowaną wysokość 10 km i rozpoczął procedurę opadania. Po 5 minutach o 50 sekundach pojazd eksplodował.
Deszcz szczątków Starshipa
Na razie nie ma oficjalnego potwierdzenia ze strony SpaceX. Na filmach niezależnych obserwatorów widać jednak rozbłysk we mgle, a następnie spadające fragmenty Starshipa, który, jak wynika z dotychczasowych dowodów, rozbił się podczas próby lądowania. Nie powtórzył więc sukcesu swojego poprzednika, któremu udało się przeprowadzić bardzo twardy manewr przyziemienia.
Elon Musk na twitterze podał kilka szczegółów. Napisał także „przynajmniej krater jest w dobrym miejscu”, co można przyjąć za potwierdzenie, że Starship SN11 rozbił się w okolicach stanowiska lądowania.
Kolejny Starship już gotowy
Elon Musk napisał także, że już za kilka dni na stanowisku startowym pojawi się Starship SN15, który ma „setki poprawek w strukturze, systemach starowania, oprogramowaniu i silnikach”. Zaznaczył, że ma nadzieję, że jedna z tych poprawek rozwiązuje problem, który spowodował dzisiejszą usterkę. Jeśli nie, to firma będzie musiała poświęcić kilka dodatkowych dni na wprowadzenie zmian.
Czytaj też:
Starship poleci już dziś o 15? Wczorajszą próbę zakłóciła Federalna Agencja Lotnictwa