Wicepremier zasugerował też, że nie podda się badaniom DNA, nawet jeśli poprosi go o to prokuratura, bo - jak twierdzi - ta na pewno nie postawi mu żadnych zarzutów. - Jeśli już zostaną postawione, to jakieś minimalne wobec Stanisława Łyżwińskiego - dodał Lepper. Wicepremier po raz kolejny oskarżył media, że rozpętały seksaferę. - A może pięć lat temu któryś z waszych dziennikarzy rozmawiał z Anetą Krawczyk i to on powinien poddać się badaniom DNA? - sugerował wicepremier.
Łódzka prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie seksafery na początku grudnia 2006 r. po tym, jak "Gazeta Wyborcza" opublikowała artykuł "Praca za seks w Samoobronie", oparty na relacji Anety Krawczyk. Była radna Samoobrony twierdziła, że pracę w partii dostała w zamian za stosunki seksualne ze Stanisławem Łyżwińskim i Andrzejem Lepperem. Prokuratura zamierza postawić posłowi Łyżwińskiemu zarzuty oferowania pracy w zamian za korzyść osobistą, a także zmuszania do usług seksualnych, a być może także o gwałt. Dotychczas przesłuchano w tej sprawie około 100 osób. Nadal nie wyznaczono terminu przesłuchania Stanisława Łyżwińskiego oraz Andrzeja Leppera.