"Nowy rząd robi wszystko, by rosnącą europejską krytykę w sprawie Trybunału Konstytucyjnego i mediów przedstawić jako spisek odwiecznego niemieckiego wroga" twierdzą niemieccy dziennikarze. W ich opinii szef niemieckiego resortu dyplomacji podczas wizyty w Warszawie "starał się przeciwdziałać takiej narracji będąc nadzwyczaj przyjaznym".
Konrad Schuller, warszawski korespondent "FAZ" nawiązał również do wywiadu, którego udzielił w ostatnim czasie Jarosław Kaczyński. Prezes PiS stwierdził podczas rozmowy, że "to nie Polska, a Niemcy mają problem z demokracją". Były premier tłumaczył, że niemieccy posłowie pracują "niczym w dyktaturze". Zdaniem dziennikarza "tego typu wypowiedź miała stanowić rodzaj przynęty dla Steinmeiera, ponieważ jego ostry sprzeciw potwierdziłby polski stereotyp aroganckiego Niemca". W dalszej części tekstu Schuller wyjaśnia, że "to byłoby jak najbardziej na rękę Kaczyńskiemu, ponieważ gdyby KE wszczęła wobec Polski kolejny etap procedury monitorowania praworządności, wówczas prezes PiS mógłby powiedzieć, że jest to wyłącznie wyraz zagrożenia ze strony Niemiec, które już od czasu wypraw krzyżowych chcą uczynić z Polski kolonię".
"FAZ" zaznacza jednak, że niemiecki szef resortu spraw zagranicznych nie dał się sprowokować i "był niczym pokorny pielgrzym, który przyszedł boso, by świętować cud pojednania”. „Steinmeier oddał hołd bohaterom polskiej historii, wyraził także żal z powodu niemieckich grzechów i udał się pod pomnik okrutnie stłumionego przez Niemców powstania w warszawskim getcie, które wybuchło 73 lata temu" napisał Schuller.