Przypomnijmy, pierwsze muzeum - II Wojny Światowej, rozpoczęto budować za rządów PO-PSL i obecnie prace są już na ukończeniu. Koncepcja powstania drugiej placówki narodziła się za rządów PiS. Jej autorem jest Gliński. Zdaniem ministra powinno dojść do połączenia muzeów, ponieważ bezsensowne jest działanie dwóch podobnych placówek w jednym mieście. Piotr Gliński wychodzi z założenia, że Muzeum II Wojny Światowej łączyć się będzie z tym, co charakterystyczne dla Gdańska – z Westerplatte i wojną obronną 1939 roku.
Czytaj też:
Nie dwa, lecz jedno? Minister chce połączyć muzea w Gdańsku
Adamowicz zablokuje pomysł?
Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz zwrócił się do ministra kultury z apelem, by ten zrezygnował z pomysłu połączenia dwóch gdańskich muzeów. Podstawowym argumentem, na jaki powołał się prezydent jest fakt, że teren, na którym powstaje muzeum jest darem od miasta. – Ja jako darczyńca, bo tak zgodnie z prawem występuję, po prostu jestem zainteresowany tym, co się z moim gruntem dzieje. W imieniu Rady Miasta Gdańska przekazywałem ten grunt, podpisywałem akt notarialny, na cel budowy Muzeum II Wojny Światowej. Nie na muzeum Wojny Obronnej 1939 roku. Te pomysły są rozłączone, one się nie pokrywają – wyjaśnił Adamowicz.
Czytaj też:
Gdańsk. Prezydent apeluje do ministra, by nie łączyć muzeów
Nie podoba się koncepcja, czy to, że zaczął Tusk?
W opublikowanym m.in. w "Times of Israel" czy brytyjskim "Daily Mail" komentarzu autorstwa agencji Associated Press naczelną tezę stanowi opinia, że polskie władze chcą zmienić wart 120 milionów dolarów, znajdujący się na ukończeniu projekt muzeum, w "narodową instytucję skupioną wyłącznie na polskim doświadczeniu wojennym".
W tekście podkreślono, że projekt budowy, konsultowany przez wielu międzynarodowych ekspertów, został zainicjowany w 2008 roku, kiedy to premierem był "znienawidzony głęboko przez obecną partię rządzącą" Donald Tusk, opisany jako "jeden z czołowych przywódców Unii Europejskiej". Zdaniem AP, Prawu i Sprawiedliwości jako partii eurosceptycznej nie podoba się to, że państwo ma finansować muzeum, którego koncepcja nie skupia się wyłącznie na Polsce, ale stawia doświadczenia Polaków w szerszym kontekście losów innych narodów, które znalazły się pod okupacją sowiecką, niemiecką i japońską.
Narodowa instytucja zamiast wyjątkowego projektu
Przywoływane jest także zdanie Jarosława Kaczyńskiego, który już w 2013 roku miał zapowiedzieć, że jeżeli jego partia przejmie władzę, zmieni koncepcję muzeum tak, by "wyrażała polski punkt widzenia". Rada Doradcza Muzeum, w skład której wchodzą wybitni historycy, tacy jak Norman Davies z uniwersytetu Oxfordzie i Timothy Snyder z Yale, w liście otwartym skierowanym do władz wyraziła swoje "zaniepokojenie i zmartwienie" zapowiedzią ministra kultury, która nie była konsultowana. Snyder przekonywał w rozmowie z AP, że pierwotna koncepcja muzeum czyniłaby je wyjątkowym na skalę światową. W innych państwach nie brakuje bowiem muzeów opowiadających historię II wojny światowej z perspektywy jednego kraju, jednak nie powstało jeszcze takie, które łączyłoby historię krajów z Europy i Azji, które były dotknięte konfliktem wojennym.
Pisanie historii na nowo
Brytyjski tygodnik "The Observer" ocenił z kolei, ze "mściwe polskie władz wykorzystują muzeum jako okazję do napisania na nowo historii". Jako strony sporu autor komentarza widzi ksenofobicznych polityków i historyków. W artykule przywołany został komentarz brytyjskiego historyka Normana Davisa, który współtworzył projekt przez osiem lat i stał na czele Międzynarodowego Komitetu Doradczego. Davis próbę "przejęcia" muzeum przez rząd PiS określił jako "bolszewicką" w stylu i "paranoiczną".