Włodzimierz Cimoszewicz tłumaczył, że władza musi się liczyć z konstytucją i odmiennymi poglądami, ponieważ współczesna demokracja to nie są tylko rządy większości. – To są rządy większości z uwzględnieniem praw mniejszości. Opozycja też musi zrozumieć, że to jest czas szczególny, że nie powinna ze sobą walczyć i rywalizować – podkreślił.
W poniedziałek 25 kwietnia liście otwartym byli prezydenci Polski, premierzy, szefowie MSZ oraz przywódcy "Solidarności” wezwali do mobilizacji na rzecz obrony demokracji w Polsce. „Przywrócimy demokratyczne państwo prawa Najbliższe miesiące zadecydują o losie praworządności i demokracji w Polsce. Prawo i Sprawiedliwość nie zamierza zejść z drogi niszczenia porządku konstytucyjnego, paraliżowania pracy Trybunału Konstytucyjnego i całej władzy sądowniczej. Parlament pracuje pod dyktando niewielkiej większości lekceważąc argumenty i interesy mniejszości. Pojawiają się projekty drakońskich ustaw, takich jak bezwzględny zakaz przerywania ciąży. Władza eskaluje konflikty i podziały w społeczeństwie" – napisali sygnatariusze.
Czytaj też:
List byłych prezydentów. "Polska zmierza do autorytaryzmu i izolacji w świecie"
Włodzimierz Cimoszewicz pytany o list stwierdził, że ma to być dla innych sygnał, że „grono ludzi o różnych biografiach, doświadczeniach, poglądach, łączy się w przekonaniu o powadze sytuacji w naszym kraju”. Dodał, że adresatem listu jest polskie społeczeństwo. – Jesteśmy przekonani, że rzeczywiście praworządność i demokracja są w Polsce zagrożone i wymaga to obywatelskiej reakcji i sprzeciwu. Nie po to, żeby niekonstytucyjnie obalać rząd, żeby odbierać władzę, która rzeczywiście pochodzi z mandatu wyborczego, ale po to, żeby wstrząsnąć, żeby skłonić tych polityków, którzy dzisiaj rządzą do zastanowienia się – zaznaczył.