– Mam wrażenie, że my jesteśmy już na tym etapie, że po pierwsze nie zlekceważyliśmy tego sygnału, który dali nam wyborcy 24 października, ubiegłego roku. I dzisiaj próbujemy to nadrobić, ale też nie lekceważymy tych słów, które padają. Ministrowie w sposób bardzo profesjonalny odnosili się do tych zarzutów – przekonywała Ewa Kopacz.
Była premier skrytykowała formułę, w jakiej odbył się audyt. – 10 godzin dla rządzących, po to, żeby epatować opinię publiczną tylko i wyłącznie ich przekazem i 35 minut dla PO – przypomniała. Jej zdaniem w tak krótkim czasie poprzedni ministrowie nie mieli szans skomentować tych „półprawd i oszczerstw”.
Kopacz odniosła się do zarzutów dotyczących wydatków i niefrasobliwości w spółkach Skarbu Państwa. – Rozumiem, że ci którzy zaraz będą beatyfikowani za życia, bo są nieomylni i bezbłędni, wcale nie posyłają do spółek Skarbu Państwa swoich kolegów partyjnych. Oni tam pracują oczywiście za darmo, są tak strasznie w tej chwili szlachetni, że idą nie tylko do tych spółek ale i rad nadzorczych i też tam nie pobierają odpłatności, nie ma tam żadnego nepotyzmu, że nie ma żadnego kolesiostwa, że dzisiaj ci, którzy zostali wyrzuceni - albo przynajmniej zmarginalizowani jeszcze w trakcie trwania kampanii z tych pierwszych szeregów PiS-u - wcale nie uczestniczą w tej chwili w tzw. rozdziale łupu – mówiła.
Kopacz stwierdziła też, że obecnie rządzący popełniają identyczne błędy, jakie popełniała poprzednia ekipa. – Oni czynią to w sposób jeszcze gorszy, bo bardziej rażący – oceniła.
Czytaj też:
PiS podsumował rządy poprzedników. Ministrowie zaprezentowali audyt