W czwartek 19 maja we Wrocławiu, w pobliżu skrzyżowania ul. Dworcowej i Kościuszki eksplodowała bomba domowej roboty. Jedna osoba została ranna. Ładunek szczęśliwie nie wybuchł w autobusie linii 145, w którym go umieszczono, ponieważ w ostatniej chwili na zewnątrz wyniósł go kierowca pojazdu.
„To nie był zamachowiec- samobójca”
Zatrzymany Paweł R. to student Politechniki Wrocławskiej. 22-latek nie był dotąd karany. Do jego zatrzymania doszło na terenie województwa lubuskiego, gdzie mieszkają członkowie jego rodziny. W obławie na konstruktora bomby wzięła udział wrocławska policja i antyterroryści. Na miejsce przyjechało 12 busów policyjnych, 3 karetki oraz jednostka straży pożarnej. Na terenie osiedla odłączono prąd i zablokowano ulice dojazdowe. – Muszę przyznać, że Paweł R. od początku był trudnym przeciwnikiem. Przysparzał nam wielu problemów w identyfikacji. Jednak zatrzymanie było dla niego wielkim zaskoczeniem. Całkowicie nie spodziewał się naszej wizyty – tłumaczył nadinspektor Jarosław Szymczyk, Komendant Główny Policji.
– To na pewno jest inteligentny człowiek. Na pewno był świetnie przygotowany, miał wszystko rozplanowane w szczegółach – ocenił szef MSWiA Mariusz Błaszczak. W opinii ministra spraw wewnętrznych„ mężczyzna był niebezpieczny, jednak na pewno nie był zamachowcem-samobójcą”.
Paweł R. przyznał się do winy
Przesłuchanie Pawła R. Trwało około pół godziny. Mężczyzna przyznał się do winy, ale odmówił składania dalszych wyjaśnień. – Zakończyliśmy czynności procesowe z podejrzanym. Został mu przedstawiony zarzut o charakterze terrorystycznym, zarzut usiłowania zabójstwa wielu osób przy użyciu materiałów wybuchowych, zarzut spowodowania zdarzenia, które zagrażało zdrowiu i życiu wielu osób – mówił po przesłuchaniu Pawła R., Robert Tomankiewicz, naczelnik wydziału dolnośląskiego Prokuratury Krajowej. Za tego typu przestępstwo grozi kara pozbawienia wolności od 12 do 25 lat, a także dożywocie.