Podczas publicznego wystąpienia powiedział Pan: „Polaków dotyczy to, co zauważyłem już u mieszkańców wschodnich Niemiec: potrzeba czasu, by nauczyć się żyć z obcymi i zamienić obcość w zażyłość”.
Wie Pan, my mamy trochę inne sprawy na głowie. Dyskutujemy o naszej tożsamości, oswajamy państwowość, której nie doświadczaliśmy przez wiele lat, budujemy społeczeństwo obywatelskie. Uczymy się również jakie jest w tym miejsce dla innych. I potrzebujemy ugruntowanego poczucia, że państwo jest nam przyjazne.
Chcę zwrócić uwagę na fakt, że przodkowie Pana rodaków tępili przodków moich rodaków. Celowali przede wszystkim w inteligencję, ścigali patriotów, niszczyli kulturę. Współdziałali przy tym ze Związkiem Sowieckim. A po II wojnie światowej sojusznicy pozostawili nas na pastwę drani spod znaku sierpa i młota, którzy niewolili naród przez ponad 40 lat. Ten koszmar zakończył się całkiem niedawno, jeżeli już mowa o czasie.
To, gdzie jesteśmy, jest związane bezpośrednio z naszą historią.
Nie chcę nieustannie wypominać II wojny światowej ani innych napadów. Współcześni Niemcy nie mają z tym nic wspólnego. Nie mogę jednak nie zareagować, gdy głowa państwa niemieckiego formułuje brzmiącą protekcjonalnie opinię, którą uważam za nietrafioną, wyrwaną z kontekstu.
Nic mi nie wiadomo, aby Polacy wyróżniali się nietolerancją. Co do zażyłości – jej stopień proszę pozostawić nam. Urządzamy nasz dom, w którym zresztą podejmujemy gości. Tak jak robiliśmy to przez wieki.