Od sierpnia zeszłego roku cała Polska żyła sprawą "złotego pociągu" - niemieckiego pancernego składu z czasów II wojny światowej, w którym miałyby się znajdować kosztowności. Teraz eksploratorzy, którzy zgłosili jego odnalezienie, będą mieli okazję udowodnić, że się nie mylili. Jeden z nich - Piotr Koper, przyznaje, że nie przyszła jeszcze oficjalna wiadomość ze zgodą na przeprowadzenie prac, jednak Maria Ptak, kierownik wałbrzyskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków we Wrocławiu uspokaja, że wniosek w tej sprawie został rozpatrzony pozytywnie, tylko nie wysłano jeszcze odpowiedzi. Pismo ma zostać nadane w czwartek albo piątek. Eksploratorzy, by móc prowadzić poszukiwania, będą musieli sprostać kilku warunkom. – Chodzi m.in. o sposób prowadzenia prac, co wynika także ze zobowiązań nałożonych przez właściciela terenu, ale są także nasze – wyjaśnia konserwator.
Piotr Koper zapowiada, że prace będą mogły ruszyć już w lipcu. Ekipa planuje wykonanie trzech wykopów kontrolnych w wytypowanych przez poszukiwaczy najbardziej prawdopodobnych miejscach. Zdaniem badaczy tropy wskazują na to, że jeżeli mężczyźni naprawdę odkryli pociąg w tamtym rejonie, to jest to legendarny skład, który w maju 1945 wyjechał z Wrocławia. Pociąg miał przewozić ogromną ilość kruszców. Zapał poszukiwaczy studzą naukowcy z AGH, którzy stwierdzili, że na 65. kilometrze nie ma pociągu, a może być co najwyżej pusty tunel.