"Powiedział on, że w służbach specjalnych zarzucono wersję śledztwa dotyczącą afery podsłuchowej, wedle której za aferą stoi jeden z polityków PO" - relacjonował Kamiński. Jak podkreślił, on sam uznał tę wypowiedź za "okropną prowokację przeciwko Platformie Obywatelskiej sugerującą, że za aferą podsłuchową stał ktoś z PO". Były poseł stwierdził, że miał wówczas usłyszeć od jednego z ważnych polityków partii, że jeżeli zdecyduje się na złożenie takiej interpelacji, "to z nim koniec". "Najwyraźniej zapowiedź złożenia interpelacji musi leżeć u źródeł mojego wyrzucenia" - podsumował były doradca Ewy Kopacz.
Pytany o to, czy na rozpętaniu afery podsłuchowej najwięcej zyskał Grzegorz Schetyna, stwierdził, że "nie wie, kogo miał na myśli Mariusz Kamiński". Dodał, że o to zamierza zapytać Kamińskiego w interpelacji na jesieni. "Notabene podczas debaty podsumowującej rządy PO tylko jeden polityk nie był atakowany i był nim Grzegorz Schetyna" - dorzucił.
Decyzję w sprawie wyrzucenie czterech polityków z partii podjęto podczas posiedzenia Zarządu Krajowego partii, którego posiedzenie odbyło się w Warszawie. Według słów Jana Grabca, decyzja o wykluczeniu z partii była „niemal jednogłośna”. Powodem było "godzenie w dobre imię partii" i "szkodzenie wizerunkowi partii".
Czytaj też:
Sprzeciw części polityków PO przeciwko decyzji kierownictwa. Podpisy pod listem