W opublikowanym na truthdig.com tekście "Nowi europejscy faszyści" Hedges opisywał nie tylko spór o Trybunał Konstytucyjny, ale też stwierdził, że partia rządząca blokuje opozycję w mediach, a w Polsce szaleje nacjonalizm. Hedges stwierdził również, że w kraju władzę przejął "wściekle ksenofobiczny, islamofobiczny i homofobiczny" ruch. Zarzucił też obecnej władzy chęć "do przepisania historii" i do "pogrzebania prawdy o antysemickich przestępstwach Polaków".
Zdaniem Hedgesa zmiany zachodzące w Polsce "zbliżyły kraj do innych krajów przechodzących w stronę protofaszyzmu", a wybory w 2015 roku "dały władzę nacjonalistom i demagogom".
Paraliż i dwa systemy
Jednak to nie teorie Hedgesa wywołały burzę. W tekście wielokrotnie powtarzane były słowa redaktorów "Gazety Wyborczej", którzy spotkali się z nim w redakcji "GW" (pisał o tym sam Hedges). W artykule przywoływał m.in. wypowiedzi Kurskiego o TK (np. "Działamy w ramach dwóch systemów prawnych") oraz o paraliżu sądownictwa. Hedges pisał wprost, że informacji o sytuacji w Polsce dostarczyła mu wcześniej wymieniona dwójka.
Do całej sprawy odnieśli się Kurski i Stasiński. W rozmowie z Onetem wicenaczelny "Gazety Wyborczej" przekonuje, że jedynie "zgodzili się tylko odpowiedzieć na pytania Hedgesa". – Nie zgodziliśmy się na żadną "współpracę" – mówi Kurski. Jak wyjaśnia, Hedges przedstawił się mu w następujący sposób: "I am an American author and former »The New York Times« foreign correspondent" (Jestem amerykańskim autorem i byłym korespondentem zagranicznym "The New York Times").
"Nie wiedzieliśmy"
– Nie wiedzieliśmy, że Hedges współpracuje z Russia Today, a on nie zdradził nam tego faktu. Gdybyśmy to wiedzieli, oczywiście odmówilibyśmy spotkania – przekonuje Kurski i zaznacza, że tytuł, tezy i poglądy zawarte w tekście należą wyłącznie do Hedgesa. – Słowa "faszyzm" i "protofaszyzm" są słowami Hedgesa; myśmy ich nie użyli – zapewna.
Hedges, wcześniej rzeczywiście autor "New York Times'a", od czerwca tego roku prowadzi własny program "On Contact" w Russia Today w Stanach Zjednoczonych. To właśnie fakt współpracy Hedgesa z uznawaną za prokremlowską RT i udzielenie mu wywiadu oraz dostarczenie informacji spowodowały tak duże zainteresowanie tekstem.
Lekkość oskarżania
W maju tego roku w serwisie wyborcza.pl opublikowano tekst Tomasza Piątka pt. "Wprost", "Do Rzeczy"... i Putin?". Już na wstępie padł tam zarzut, że w pierwszym kwartale tego roku na stronie Wprost.pl pojawiło się "dwadzieścia kilka artykułów", których źródłem jest Russia Today. "To propagandowa tuba Putina - ale Wprost.pl z taką inspiracją wcale się nie kryje. Przy każdym z tych artykułów jawnie powołuje się na Russia Today..." – pisał Piątek.
Rzecz w tym, że powoływanie się na Russia Today w polskich mediach nie jest czymś niezwykłym, RT jest cytowane stosunkowo często, zwłaszcza przy podsumowaniach reakcji rosyjskich mediów na istotne wydarzenia (ostatni taki przykład to szczyt NATO w Warszawie). Dodatkowo, Russia Today odnotowuje informacje podawane przez mniejsze media, korzysta też z depesz podawanych przez TASS (cytowanych również przez PAP).
Piątek napisał też: "Czy to efekt ideologicznej sympatii do zamordystów z Kremla? A może zwykłego lenistwa w rodzaju: "Wklejmy cudzy tekst, co będziemy pisać swój"?". Niestety, niemożliwym jest skopiować tekst w języku angielskim lub rosyjskim i umieścić na polskojęzycznej stronie. Newsy tworzone na bazie informacji podawanych przez Russia Today i publikowane na stronie Wprost.pl są omówieniami. Nierzadko redakcja wspomina linię, jaką reprezentują telewizja i portal Russia Today. Zwłaszcza że informacje z Russia Today są najczęściej konfrontowane z tymi, które pochodzą z innych źródeł, co też jest odnotowywane na stronie Wprost.pl.
Jeśli omówienie artykułu z "propagandowej tuby Kremla" wystarczyło do tego, by sformułować ciężkie oskarżenia – gdyż takie padły na łamach "GW" – to jak należy nazwać pominięcie weryfikacji człowieka, któremu udzieliło się krytycznych opinii na temat własnego kraju?