Piotr Lipiec na antenie TVN24 wskazał, że od 18 lat zajmuje się odczytywaniem rejestratorów lotów i rozmów. Podkreślił równocześnie, że w trakcie prac komisji Jerzego Millera nie doszło do żadnych nieprawidłowości. – Mam ogromne doświadczenie, moi koledzy, którzy ze mną pracowali mają jeszcze większe. Pozwala mi to jasno stwierdzić, że nie było żadnych fałszerstw w rejestratorach parametru lotu ani w rejestratorze rozmów – zapewnił.
– Moje doświadczenie oraz doświadczenie kolegów, które wykorzystywaliśmy przy badaniu tej katastrofy, zapisaliśmy w raporcie końcowym oraz w załącznikach. W załączniku do protokołu badania katastrofy smoleńskiej jest opisane szczegółowo jak odbywały się odczyty rejestratorów lotu i co zostało w tych rejestratorach wykonane – tłumaczył.
– Firma ATM (która wyprodukowała urządzenie - red.), tak zwana polska czarna skrzynka, ma specyficzną konstrukcję i technologię zapisu danych. Dane zapisują się tylko do momentu istnienia zasilania. Gdy zasilanie zniknie, to co było w buforze pamięci znika, reszta danych zostaje na kasecie – wyjaśnił specjalista. – Gdy stwierdziliśmy przy odczycie, że brakuje nam półtorej sekundy, uzupełniliśmy te dane danymi z rejestratora katastroficznego produkcji rosyjskiej. Nie ma mowy o zamienianiu, ukrywaniu, czy fałszowaniu danych. Te dane zostały tylko uzupełnione, aby mieć pełny obraz tego, co działo się podczas lotu – podsumował Lipiec.
Zarzuty o fałszowanie wyników oraz wykorzystanie zbyt krótkiego nagrania z tzw. polskiej czarnej skrzynki pojawiły się w trakcie posiedzenia tzw. podkomisji smoleńskiej, która na nowo ma wyjaśnić katastrofę smoleńską. Mówili o tym również w mediach członkowie nowo powołanego ciała.
Czytaj też:
"Znaczące fragmenty poprzednich raportów były fałszowane". Co ustaliła podkomisja smoleńska?