W wywiadzie, którego profesor Andrzej Rzepliński udzielił "Gazecie Wyborczej", prezes Trybunału Konstytucyjnego stwierdził, że „obecna partia rządząca nie jest w stanie zaakceptować tak niezależnej instytucji jaką jest sąd konstytucyjny”. Rzepliński, którego kadencja na stanowisku przewodniczącego składu sędziowskiego TK kończy się 18 grudnia nie wykluczył, że może wówczas zostać wsadzony do więzienia. – Jeżeli można było próbować rozwalić sąd konstytucyjny tylko dlatego, że ktoś ma fobię, że nie jest w stanie zaakceptować istnienia czegoś tak niezależnego i równorzędnego jak sąd konstytucyjny, to wszystko jest możliwe – stwierdził prezes TK.
„Zdarza mi się dostawać groźby”
Profesor Rzepliński przyznał, że zdarza mu się dostawać groźby. – Ostatnio dostałem maila, tak naprawdę to wiem, od kogo, że jak tylko przestanę być sędzią, to on się dobierze do moich córek. To są czysto ubeckie metody. Tak było do 1956 roku i w stanie wojennym – powiedział sędzia. Zapytany o to, czy boi się o własne życie, prezes TK wyjaśnił, że „oczywiście może dostać uderzenie od przodu czy od tyłu, ale się nie ogląda”. – Nie mam takiej potrzeby. To też jest funkcja tej funkcji, którą pełnię. Obojętne, czy zachowałbym się tak jak teraz, czy byłbym prezesem, który biega do szefa partii i ustala z nimi wyroki. Bo wtedy z tej drugiej strony mogłoby mi się dostać – tłumaczył.
„Wolałbym zjeść coś obrzydliwego, niż do tego gościa wystąpić o cokolwiek”
Profesor Rzepliński podkreślił, że nie ma ochrony. – Jedyne co mam, to firewall, który mnie odgradza od nienawistnych maili. Załatwił to z policją, całkowicie poza mną, szef biura Trybunału, kiedy zaczęły się groźby pod moim adresem. Choć czasem nadal się przebijają – mówił sędzia dodając, że „nie będzie reagować na takie sprawy” oraz „nie planuje wystąpienia do ministra Błaszczaka o ochronę”. – Raz, że to byłoby sprzeczne z moją naturą. Dwa, że wolałbym zjeść coś obrzydliwego, niż do tego gościa wystąpić o cokolwiek – podsumował prezes TK.