– Nie powiedziałem nic takiego za co miałbym przepraszać. Jeszcze raz powtórzę – o życiu i śmierci w naszej cywilizacji nie rozmawia się na wiecach, ulicach i nie używa się haseł, których ja, jako mężczyzna, nie jestem w stanie wypowiedzieć, a które były wykorzystywane na tych wiecach – podkreślił Waszczykowski zapytany o swoją wypowiedź przez dziennikarzy.
Przypomnijmy, szef polskiej dyplomacji nazwał demonstracje "kpiną z bardzo ważnych kwestii”, a w dzień protestu mówił, że protestujące "bawią się”. – Te kobiety kpią. Wczorajszy protest był kpiną z bardzo ważnej kwestii – mówił na antenie TVN24 Waszczykowski. – To są zagadnienia dotyczące etyki, moralności, światopoglądu, religii. Trzeba na ten temat rozmawiać poważnie, a nie przebierać się, robić happeningi, krzyczeć głupkowate hasła. To nie jest sposób rozmowy na temat życia i śmierci – dodał. Same demonstracje określił mianem politycznych, wymierzonych w rząd i większość parlamentarną. Waszczykowski ocenił, że manifestacja w stolicy była "marginalna". Jak dowodził, "w dwumilionowej Warszawie to był margines". Ratusz podał, że w stolicy maszerowało około 30 tys. osób.
Beata Mazurek, rzecznik klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości podkreśliła, że słowa ministra nie były "ani stanowiskiem partii ani kluby". – My jako partia się z nimi nie identyfikujemy – mówiła, po czym dodała, że "rozumie emocje, ale tego zdania nie podziela". Polityk odmówiła odpowiedzi na pytanie, czy szef dyplomacji powinien przeprosić, choć zapewniła, że jeśli tego nie zrobi, powinien "uzasadnić dlaczego”. – Nikt nie jest w stanie go zmusić – wskazała.
– Jako Prawo i Sprawiedliwość oceniamy, że ten marsz z punktu widzenia społecznego był marszem bardzo ważnym. Nie można twierdzić, że nic się nie stało, bo temat ludzkiego życia jest tematem ważnym, jeśli nie najważniejszym – przekonywała i dodała, że jeśli dojdzie do głosowania nad ustawą, która przewidywałaby karanie kobiet za dokonanie aborcji, to będzie przeciwna i „nie będzie odosobniona w klubie”.
Waszczykowski za swoje słowa został również wezwany "na dywanik" przez premier Beatę Szydło, która odcięła się od jego słów.
Czytaj też:
Premier upomniała Waszczykowskiego za wypowiedź o Czarnym Proteście