„Te jednostki rakietowe były rozmieszczane w obwodzie kaliningradzkim więcej niż raz i będą dyslokowane w ramach szkoleń wojskowych rosyjskich sił zbrojnych” – pisze Igor Konaszenkow i dodał, że Rosja nie ukrywała tego, że przerzucała rakiety. Ponadto stwierdził, że jedna z rakiet specjalnie została pokazana amerykańskiemu satelicie szpiegowskiemu. „Nie musieliśmy długo czekać - nasi amerykańscy partnerzy sami to potwierdzili w swym odkrywczym ferworze” – czytamy.
Rakiety Iskander-M to rakiety balistyczne, które są w stanie niszczyć „cele strategiczne” (lotniska, porty, jednostki wojskowe czy węzły kolejowe – red.) znajdujące się w odległości od 500 do 700 kilometrów. Po umieszczeniu w Kaliningradzie, rakiety mogą razić cele od Polski do centralnej Finlandii.
„Rodzaj demonstracji siły”
Pracownik wywiadu Stanów Zjednoczonych uspokajał w rozmowie z agencją, że w 2014 roku do Kaliningradu przemieszczono podobny sprzęt i miało to związek z ćwiczeniami wojskowymi. Podkreślił przy tym, że niewykluczone, że jest to gest o charakterze politycznym. - Rodzaj demonstracji siły, aby pokazać, że Moskwie nie podoba się polityka Sojuszu Atlantyckiego - powiedział.
„To odpowiedź absolutnie nieadekwatna”
Z kolei szef polskiego MSZ stwierdził, że „rozmieszczenie przez Rosję rakiet Iskander-M w Kaliningradzie jest odpowiedzią absolutnie nieadekwatną wobec tego, co robi Sojusz Północnoatlantycki w regionie”. – NATO i Polska nie mają agresywnych zamiarów wobec Rosji. – Nawet jeśli Sojusz Północnoatlantycki rozmieści bataliony żołnierzy w Polsce w przyszłym roku, nie zmieni on swojej doktryny wojennej i postawy wobec Rosji. Nie widzimy więc uzasadnienia dla tak dużego wzmocnienia garnizonu kaliningradzkiego, poprzez rozmieszczenie ofensywnej broni jaka są Iskander – tłumaczył Witold Waszczykowski.