We wtorek Beata Perkowska, wicedyrektor Biura Operacyjnego poinformowała, że PZL Mielec, PZL Świdnik oraz Airbus Helicopters to firmy, z których ofertą chce zapoznać się resort obrony w otwartym na nowo postępowaniu w sprawie nabycia śmigłowców wielozadaniowych dla polskiej armii. Jak wyjaśniła, MON zamierza przeznaczyć na zbrojenia około miliard złotych.
Wszystkie trzy firmy startowały już w poprzednim przetargu, który zakończył się zerwaniem rozmów z francuskim Airbusem. – Śledzimy z zainteresowaniem rozwój sytuacji – przyznał w rozmowie z RMF FM Guillaume Steuer z Airbus Helicopters, którzy stwierdził jednak, że "jest za wcześnie, by o tym rozmawiać i to komentować".
Czytaj też:
MON ponownie zaprasza Airbus Helicopters do rozmów. Jest komentarz firmy
"Realne zagrożenie"
"Zaproszenia zostały wysłane w związku z propozycjami przedstawionymi Ministerstwu Obrony Narodowej przez fabryki w PZL Mielec i PZL w Świdniku oraz informacją od koncernu Airbusa o tym, że posiada 10 gotowych śmigłowców typu Caracal" – poinformował MON w oświadczeniu opublikowanym przez portal tvn24.pl. "Pilna potrzeba operacyjna w tej sprawie została zgłoszona przez Siły Zbrojne RP. Minister A. Macierewicz traktuje tę sytuację poważnie, ponieważ ma świadomość realnego zagrożenia związanego z narastającymi zagrożeniami ze strony Federacji Rosyjskiej" – przekazał MON.
Chcieli sprzedać drożej"
Zastępca dyrektora Centrum Operacyjnego MON Beata Perkowska we wtorkowym oświadczeniu wyjaśniła, dlaczego zakończono wcześniejsze negocjacje z Airbusem. – Rząd PO-PSL od początku przetargu na śmigłowce dla polskiej armii na uprzywilejowanej pozycji stawiał śmigłowce Caracal. Do tego stopnia, że ówczesny minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak dokonał bezprawnej zmiany wstępnych założeń techniczno-taktycznych. Polsce chciano sprzedać Caracale drożej niż Brazylii czy Kuwejtowi – powiedziała Beata Perkowska.