– Muszę się wypowiedzieć jako wieloletni uczestnik Marszu Niepodległości. Na początku, gdy chodziłem na marsze, w 2009 roku i w 2010 roku nie dochodziło do żadnych burd. Dochodziło nawet do sytuacji, choć oczywiście te marsze były mniejsze, że pod koniec uczestnicy skandowali: "Dziękujemy" dla policji – tłumaczył.
– Do zmiany doszło w 2011, gdzie pewni uczestnicy marszu, raz to w zielonych, a raz to w białych kominiarkach, którzy później okazywali się funkcjonariuszami policji, prowokowali pewne zajścia – stwierdził Jakub Kulesza. – To była ewidentna wina policji – podkreślił. -– Całe szczęście to uległo zmianie. W zeszłym roku nie było żadnego incydentu, w tym roku też nie było incydentu – podkreślił Kulesza. Jak dodał, Dzień Niepodległości nie jest dla uczestników manifestacji organizowanej przez środowiska narodowe dniem stawiania postulatów politycznych, tylko "demonstrowania miłości do ojczyzny".
Tegoroczny Marsz Niepodległości
Jak przekazał minister Mariusz Błaszczak, tegoroczny Marsz Niepodległości przebiegał spokojnie. – Chciałem pokreślić, że policja, Komenda Stołeczna Policji, w dużej mierze wypełniła zadania, które spoczywają na Urzędzie m.st. Warszawa. Ale nie to jest najważniejsze – podsumował minister, dodając, że najważniejsze jest to, że było bezpiecznie. – Podobnie jak przed rokiem, nie doszło do tych wydarzeń, z którymi mieliśmy do czynienia w 2011, czy w 2013 roku, bo szczególnie w tych dwóch latach doszło do burd w Warszawie – mówił minister. Prezydent Warszawy wskazała jednak na Twitterze, że podczas marszu narodowców łamane było prawo, gdyż jego uczestnicy używali rac.
Czytaj też:
Spór o liczebność marszów powraca. Policja ma swoje szacunki, prezydent swoje