– Pierwszy kontakt ze sprawą Amber Gold utkwił mi w pamięci około maja lub czerwca 2012 r., kiedy odwiedził mnie dyrektor ABW wraz z zastępcą i poinformował mnie o tej sprawie – powiedział komisji prok. Różycki. Dodał, że istotnie podpisywał wcześniej pismo z Komisji Nadzoru Finansowego ostrzegającego przed Amber Gold, jednak nie przywiązywał do niego większej wagi.
– Nie wiem, czy komisja wie, jak wygląda praca prokuratora okręgowego. To są największe prokuratury w Polsce (...) wówczas prokuratorowi okręgowemu na biurko dziennie wpływało 250 dokumentów. To były dokumenty cienkie i grube, z którymi prokurator musi się zapoznać. Siłą rzeczy robiłem to w sposób niedokładny, bo nie starczyłoby na to czasu. Jeszcze dodatkowo nadzorowałem wydział budżetowo-administracyjny, jedno z ważniejszych ogniw w prokuraturze. Podpisywałem około 300-400 rachunków dziennie – tłumaczył się Różycki. – Oceniam postępowanie moje i prokuratury jako poważny błąd. Mam poczucie winy – dodawał.
Trybuna VIP
Członkowie komisji śledczej pytali też o kontakty prokuratora z politykami ówczesnego rządu. Swego czasu w mediach publikowano zdjęcia z meczów Lechii Gdańsk, na których Różycki znajdował się w bliskim sąsiedztwie przedstawicieli Platformy Obywatelskiej. – W imprezach sportowych z udziałem polityków nie brałem udziału, bo mecz piłkarski jest z udziałem piłkarzy – odpowiadał Różycki. – Nie znam Tuska. Nigdy z nim nie rozmawiałem. Z panem Arabskim też nie rozmawiałem. Jestem kibicem Lechii i chodziłem regularnie na wszystkie mecze. Otrzymywałem wejściówki na trybunie VIP od prezesa Lechii Gdańsk – wyjaśniał. – Uważam, że popełniłem olbrzymi błąd przyjmując je – dodał.