Zarzuty, które usłyszała Zdanowska, dotyczą wyłudzenia kredytu i poświadczenia nieprawdy we wniosku o kredyt bankowy. Prezydent Łodzi grozi do pięciu lat więzienia. Śledztwo w sprawie Zdanowskiej prowadziło Centralne Biuro Antykorupcyjne. Hanna Zdanowska stawiła się na wezwanie prokuratury, jednak odmówiła złożenia wyjaśnień i nie przyznała się do zarzutów. W okresie, którego dotyczą zarzuty, Zdanowska była posłanką Platformy Obywatelskiej z okręgu łódzkiego. Stanowisko prezydent Łodzi pełni od 2010 roku (cztery lata później, w wyborach samorządowych w 2014 roku uzyskała reelekcję).
Tego samego dnia, gdy pojawiły się informacje o zarzutach, prezydent Łodzi zwołała konferencję prasową, podczas którego odniosła się do sprawy. Jak relacjonuje Radio Łódź, Zdanowska wskazywała, że ponieważ nie można jej zarzucić nic w sprawach związanych z zarządzaniem miastem i finansami publicznymi, "rozpoczęło się grzebanie" w jej życiu prywatnym. Zdanowska powiedziała, że od lat pozostaje w szczęśliwym związku partnerskim, a swojemu partnerowi, który trzyma się z dala od życia publicznego, obiecała, że niezależnie od jej aktywności politycznej, dalej pozostanie on anonimowy.
– Był okres, gdy borykaliśmy się z dużymi problemami ze względu na ciężką chorobę dziecka mojego partnera. Zdecydowałam, że sprzedam Włodkowi moje mieszkanie, aby mógł mu w przyszłości zapewnić godne warunki życia oraz, że kupię od Włodka działkę, aby uzyskane w ten sposób pieniądze mógł przeznaczyć na ratowanie zdrowia i życia ukochanego dziecka – wyjaśniała prezydent Łodzi. Zdanowska podkreśliła, że ubiegając się o kredyt spełniła wymagane formalności, a wszystko odbyło się legalnie. – Bank nie miał żadnych zastrzeżeń – dodała.
Zdanowska na koniec swojego wystąpienia stwierdziła, że liczy na jak najszybsze wyjaśnienie tej sprawy. Ponownie też podkreśliła, że jest "niewinna i nie zrobiła nic złego" – informuje Radio Łódź.