Zbigniew S. opublikował akta afery taśmowej w czerwcu 2015 roku. Biznesmen z Warszawy opublikował te dane bez żadnej cenzury i w internecie można było – oprócz samych akt sprawy – znaleźć też dane osobowe podejrzanych, funkcjonariuszy i poszkodowanych. W ten sposób upublicznił kilkanaście tomów dokumentów, w praktyce – całą wiedzę, jaką zgromadziła prokuratura o tym, jak podsłuchiwano VIP-ów w restauracji „Sowa & Przyjaciele”.
Ponad rok po skandalu, „Rzeczpospolita” dowiedziała się, że akt oskarżenia wobec Zbigniewa S. trafił do sądu, a biznesmenowi grozi do dwóch lat pozbawienia wolności.
Według ustaleń „Rz”, obecnie już wiadomo, że z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, która prowadziła śledztwo, nie było żadnego wycieku. Jednocześnie, śledczy nie ustalili, w jaki sposób w posiadanie akt wszedł Zbigniew S. Zgodę na wgląd w akta miało zaledwie 15 osób, ale wszystko wskazuje na to, że fotokopie dokumentów wykonał aplikant adwokacki, który działał z upoważnienia mec. Marka Małeckiego, pełnomocnika biznesmena Marka Falenty (jeden z podejrzanych w aferze taśmowej).
„Afera taśmowa”
Na łamach „Wprost” w 2014 roku ujawniono sześć nagrań, będących m.in. stenogramami rozmów ówczesnego szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza z Markiem Belką (prezesem Banku Centralnego) czy też rozmowy Jana Rostowskiego z Radosławem Sikorskim. Po publikacji materiałów przez tygodnik „Wprost”, 16 czerwca do redakcji dwukrotnie wkroczyła Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Teksty dotyczące afery taśmowej można znaleźć na stronie Wprost.pl: Handel głową Rostowskiego, Afera podsłuchowa i Rozmowa Nowaka. "Wsadzą mnie do więzienia, k***". Taśmy z posłuchów publikował także m.in. tygodnik „Do Rzeczy” oraz Telewizja Republika.