– To, co robi PiS w różnych obszarach wywołuje ogromny sprzeciw. To jest rok ogromnych protestów Platformy, Komitetu Obrony Demokracji, reszty opozycji, więc nic dziwnego, że ludzie chcą każdą okazję, tak jak było 11 Listopada, wykorzystać do zamanifestowania swojego sprzeciwu – tłumaczył polityk Platformy Obywatelskiej.
„Nazywanie wszystkich ubekami na potrzeby tej debaty politycznej jest bardzo niestosowne”
Tomasz Siemoniak odniósł się również do przygotowanym przez MSWiA projekcie tzw. ustawy dezubekizacyjnej. – Dzisiaj PiS się zabiera do tego w taki sposób, że chce obniżać świadczenia strażakom, sekretarkom oraz wielu ludziom, którzy mieli jakieś epizody krótkiej pracy w młodości na przykład na uczelni związanej z MSW, potem uczciwie służyli wolnej Polsce, a teraz mają mieć odebrane emerytury. Nazywanie ich wszystkich ubekami na potrzeby tej debaty politycznej jest bardzo niestosowne – tłumaczył były minister obrony narodowej.
Siemoniak zwrócił uwagę na to, iż „obecnie ramię w ramię z PiS jest prokurator Piotrowicz, który oskarżał opozycjonistów w stanie wojennym”. – Jemu jakoś PiS nie chce odbierać emerytury, z nim ramię w ramię manifestuje. Stał się jednym z liderów PiS-u – podkreślił. Polityk zapowiedział, że gdy ta ustawa znajdzie się w Sejmie, Platforma Obywatelska złoży wniosek o to, żeby prokuratorom stanu wojennego, którzy oskarżali opozycjonistów, też obniżyć emeryturę. – Zobaczymy, co zrobi PiS, czy zwycięży zła lojalność wobec jednego z liderów PiS-u, pana Piotrowicza, czy też uczciwość wobec historii – zastanawiał się.
„To jest zła zmiana i zły kierunek”
Zdaniem byłego wicepremiera nowa ustawa o zgromadzeniach publicznych to „krok w złą stronę”. – Nieprzypadkowo protestują wszyscy, którzy cokolwiek mają wspólnego ze zgromadzeniami. Nawet organizatorzy Marszu Niepodległości są przeciwni, organizacje pozarządowe. To jest zła zmiana i zły kierunek, który z samorządu przenosi decydowanie do rządu o zgodach na demonstracje. Pod pozorem rozwiązywania konfliktów, bo tak to zostało w tej nowomowie pisowskiej nazwane, przeprowadza się złą zmianę, która ogranicza wolność zgromadzeń. Nie wiem, co w tym roku takiego się wydarzyło, żeby usprawiedliwiało tego rodzaju działania – tłumaczył.