W poniedziałek Jacek Sasin zeznawał w procesie byłego szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Tomasza Arabskiego oraz czworga innych urzędników, którzy są oskarżeni przez część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej o niedopełnienie obowiązków przy organizacji lotu do Smoleńska 10 kwietnia 2010 roku.
Jacek Sasin mówił, że nie ma doświadczeń, by prezydent Lech Kaczyński kiedykolwiek kwestionował potrzebę zmiany planów dotyczących miejsca lądowania delegacji. Mówił ponadto, że przez wizytą w Smoleńsku z kwietnia 2010 roku „nie było rozmów na temat innych środków transportu niż samolot”. Zaznaczył, że pracownicy kancelarii mieli sygnały o kolizji w związku z planowanymi wizytami premiera i prezydenta. – Przewidywaliśmy, że może powtórzy się sytuacja polegająca na niedopuszczeniu do wizyty prezydenta z powodu braku środków transportu, że z różnych przyczyn ten lot mógłby zostać odwołany – tłumaczył.
Owe sygnały - zdaniem Sasina - miały płynąć z wypowiedzi koalicji rządzącej w mediach. Ponadto strona rosyjska twierdziła, że nic „nie wie o wizycie prezydenta”. – Z naszej strony było odczucie, że jest to zmasowana akcja mająca na celu pokazać, że ta wizyta nie będzie miała charakteru oficjalnej wizyty, wizyty głowy państwa – przekazał.