Polsatnews.pl informuje, że jeszcze w ubiegłym roku górników zapewniano, że zostanie znaleziony inwestor, który pomoże kopalni. Jednocześnie kopalnia Makoszowy tylko do końca roku otrzymywać będzie dopłaty produkcyjne, bez których jej funkcjonowanie jest niemożliwe. W związku z trudną sytuacją, górnikom zaproponowano zatrudnienie w innych kopalniach. Podczas ubiegłotygodniowego referendum przeprowadzonego w kopalni, aż 98 proc. pracowników zadeklarowało, że zamierza bronić dotychczasowego miejsca pracy, nawet jeśli zostanie im zaproponowane zatrudnienie w innym miejscu.
Mimo tego w poniedziałek w zakładzie pojawiły się punkty, w których oferowano zatrudnienie w innych miejscach. Wkrótce jednak zablokowała je grupa związkowców. We wtorek rano przed siedzibą SRK pikietę rozpoczęło kilkudziesięciu górników. Demonstrujący przekonywali, że w listopadzie kopalnia Makoszowy przyniosła 9 mln zysku i domagali się interwencji premier Beaty Szydło bądź prezydenta Andrzeja Dudy. „Judasze”, „złodzieje” – krzyczeli górnicy wśród dymu palonych opon. Odpowiedział im prezes SRK Marek Tokarz, który stwierdził, że bez dopłat zakład nie jest w stanie funkcjonować.