„Gazeta Wyborcza” podała, że siedmioro dziennikarzy, w tym Artur Andrus, Wojciech Mann i Marek Niedźwiecki w poniedziałek zaniosło prezes Polskiego Radia SA list w obronie zwolnionych kolegów. Spotkanie nie zakończyło się jednak pomyślnie. „Wyborcza” pisała, że Stanisławczyk-Żyła stwierdziła, iż zwolnienia są nieodwracalne. Ponadto miała wytknąć Wojciechowi Mannowi m.in., że za długo pracuje w Trójce i zachowuje się tak, jakby to było jego radio, a nawet, że ma braki warsztatowe. Skrytykowany miał zostać również Marek Niedźwiecki za wpis na blogu, w którym stwierdził, że „nigdy nie było tak źle na Myśliwieckiej”.
Polskie Radio w środę w wydanym komunikacie podało, że spotkanie miało wewnętrzny charakter i biorący w nim udział umówili się, że nie będą informować mediów o jego przebiegu. Stanowczo zdementowano także informację, jakoby prezes firmy wytknęła Wojciechowi Mannowi braki warsztatowe.
Dziś oświadczenie w sprawie wydał także sam Wojciech Mann. – Relacjonowane w mediach na podstawie nieprecyzyjnych informacji z drugiej ręki spotkanie radiowców z panią Prezes Zarządu PR S.A., Barbarą Stanisławczyk, było, jak to wspólnie uzgodniliśmy, spotkaniem o charakterze wewnętrznym. Skoro jednak w powielanych w różnych miejscach materiałach powraca dotyczące mnie osobiście sformułowanie, chciałbym niniejszym poinformować, że pośród kierowanych przez Panią Prezes pod moim adresem uwag i opinii nie było zarzutu wytykającego mi braki warsztatowe – napisał dziennikarz.