– Opozycja widzi, że nie ma szans wygrać wyborów, gdyby miało do nich dojść. Jest sfrustrowana faktem, że nie ma innych perspektyw niż trwanie w opozycji do końca kadencji i próbuje zdestabilizować sytuację na tyle, żeby okazał się, iż rząd nie jest w stanie opanować sytuacji w kraju. Stąd właśnie histeryczne i nieco śmieszne pomysły, jak okupacja sali sejmowej przez ostatnie dni, która trwać ma jeszcze niemal dwa tygodnie. To taki trochę operetkowy pucz, ale w noc, gdy gromadzono pod Sejmem zwolenników opozycji i gdy wykazywano wielką agresję w atakach na posłów cz konwój pani premier, widać było, że napięcie jest duże i że zwolennicy destabilizacji są gotowi na dużo – przekonywał Terlecki.
Polityk zapytany został również o kwestię... kanapek zamówionych do Sejmu 16 grudnia, co zdaniem przedstawicieli partii rządzącej, w tym Jarosława Kaczyńskiego, ma być koronnym dowodem na fakt, iż opozycja przygotowała się do „puczu”. W rzeczywistości kanapki zamówił marszałek Marek Kuchciński. – To taki zabawny element tego wszystkiego, Jest taki zwyczaj, że na prezydium Sejmu i na Konwencie Seniorów są kanapki. One się w Sejmie często pojawiają – przyznał Terlecki.
Wicemarszałek Sejmu odrzucił możliwość reasumpcji głosowania nad budżetem i wskazał, że media miały możliwość relacjonowania posiedzenia w Sali Kolumnowej, gdyż... kamery mogły stać w jej drzwiach. Polityk nie zgadzał się także z ustaleniami TVN24, które ustaliło, że na Sali Kolumnowej brakowało przynajmniej 9 posłów do kworum.
Czytaj też:
„Fakty” TVN przeanalizowały nagrania z głosowania w Sali Kolumnowej. Brakuje 9 głosów
Ponadto Terlecki zapowiedział, że jeśli nie dojdzie do porozumienia z opozycją, choć nieformalne rozmowy z dala od mediów „na różnych poziomach” się odbywają, to istnieje możliwość zwołania posiedzenia Sejmu w innym miejscu niż na sali posiedzeń plenarnych. - Prawo nie rozstrzyga, gdzie powinny odbywać się obrady – przekonywał.