– Osobiście czytałem rozmowę pilota i człowieka z ochrony prezydenta, nie wiem, który wszedł do kabiny. Osobiście czytałem stenogramy. Człowiek, który wchodzi do kabiny, nie pamiętam jak się nazywa, tam jest konkretne nazwisko i żąda, żeby lądować. Pilot mówi: „nie mogę”. Siada i mówi nie wolno lądować. Po czym człowiek w kabinie z otoczenia prezydenta mówi: „ja nie mogę tego zameldować szefowi, rób, co chcesz, ląduj” – powiedział Władimir Putin 23 grudnia podczas corocznego spotkania z dziennikarzami. Na jego słowa zareagował m.in. Maciej Lasek. Były przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, na antenie TVN24 zaprzeczył informacjom przekazanym przez Władimira Putina, jakoby przed lądowaniem w Smoleńsku ktoś naciskał na załogę.
Czytaj też:
Maciej Lasek stanowczo zaprzecza rewelacjom Putina. „Taka fraza nie padła”
MON zażądało z kolei od Federacji Rosyjskiej "natychmiastowego przekazania" Polsce zapisu rozmów w kokpicie Tu-154M. Resort przekazał, że słowa Władimira Putina pozwalają domniemywać, że Rosjanie dysponują tekstem rozmów między pilotem i pasażerami, który nigdy nie został udostępniony Polsce. „Przedstawia (tekst zapisów rozmowy - red.) całkowicie fałszywy obraz przebiegu wydarzeń, które miały doprowadzić do tragedii smoleńskiej. Z wypowiedzi prezydenta Putina może wynikać, iż stenogramy oraz zapisy zostały sfałszowane” – czytamy w komunikacie MON.
Czytaj też:
MON zażądało od Rosji natychmiastowego przekazania zapisu rozmów z Tu-154M
Do zamieszania wokół słów prezydenta Rosji w oficjalnym komunikacie odniosła się ambasada, pisząc o „emocjonalnej reakcji publicznej Strony Polskiej na wypowiedzi Prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira Putina”. „Przy tym polskie osoby oficjalne wysokiej rangi pozwalają sobie na uzależnienie normalizacji stosunków z Rosją – zamrożonych, jak dobrze wiadomo, bynajmniej nie z inicjatywy Moskwy – od naszej »współpracy« w danej sprawie, wysuwają różnego rodzaju ultymatywne żądania i dopuszczają się otwarcie obraźliwych ataków” – napisano w komunikacie.
Zdaniem ambasady, „brakuje jakichkolwiek podstaw dla stwierdzenia, że Rosja niby to posiada jakieś nowe, wcześniej nieznane nagranie rozmów w kokpicie, o które teraz Strona Polska występuje”. „Istnieją wyłącznie nagrania, którymi dysponowały MKL i polska Komisja podczas badania katastrofy. Rozszyfrowane rozmowy pilotów niejednokrotnie zostały upublicznione zarówno oficjalnie – przez Stronę Polską, jak i w polskich środkach masowego przekazu. Są one łatwe do odnalezienia w Internecie. Nie chodzi o coś nowego” – oświadczyli dyplomaci.
Ambasada podkreśla też, że "nie ma sensu tłumaczyć po raz kolejny, dlaczego wrak jest potrzebny rosyjskim śledczym, póki w Rosji trwa postępowanie". Zaznaczono również, że polskim śledczym nie ogranicza się w żaden sposób dostępu do wraku. Zdaniem Rosjan, mogą oni w każdej chwili przyjechać do Rosji i pracować z nim.