W czwartek 12 stycznia marszałek Sejmu Marek Kuchciński podjął decyzję o przerwaniu 34. posiedzenia Sejmu do 25 stycznia. Wcześniej przewodniczący PO Grzegorz Schetyna poinformował, że jego partia zawiesza trwający od 16 grudnia protest. Dzień wcześniej fiaskiem zakończyły się negocjacje w ramach Konwentu Seniorów, a Senat głosami przedstawicieli Prawa i Sprawiedliwości przyjął ustawę budżetową na 2017 rok.
Żal do Schetyny
– Byliśmy na sali sejmowej, nie zgadzaliśmy się na nielegalny budżet.
na placu boju. Rozmawiałem z PiS-em, oni się nie zgadzali na jakiekolwiek działania, w związku z tym zerwałem negocjacje. Zadeklarowałem opuszczenie mównicy sejmowej. Mówiłem Grzegorzowi Schetynie, że w dłuższym okresie to nie ma sensu, musimy przejść do innych, bardziej prawnych form protestu. – relacjonował polityk. Jak stwierdził, nie widział nigdzie na świcie sytuacji, by takie konflikty rozwiązywane były bez rozmowy.
Czytaj też:
Sejmowy protest zawieszony. Kto stracił, a kto zyskał? „Największym przegranym jest Petru”
„Czekam na karę”
Ryszard Petru skomentował także słowa szefa MSWiA, który stwierdził w radiu, że posłowie blokujący sejmową mównicę mogą trafić do więzienia nawet na 10 lat. – Nie ulega żadnej wątpliwości, że uniemożliwianie marszałkowi wykonywania jego obowiązków jest przestępstwem przewidzianym w Kodeksie karnym - art. 128 ust. 3 - przestępstwem zagrożonym karą do 10 lat więzienia – mówił Mariusz Błaszczak w Radiowej Jedynce. – Wymiar sprawiedliwości, myślę, że zajmie się posłami, którzy łamią prawo – dodawał. Minister mówił także o „regulaminowych karach finansowych wobec tych, którzy okupują salę plenarną Sejmu, którzy okupują mównicę”. Zapowiedź ministra skomentował lider.Nowoczesnej. – Czekam na karę. Mariusz Błaszczak mówi, że grozi nam 10 lat więzienia. Mam teraz 45 lat, to jak wyjdę będę miał 55 – stwierdził.
Czytaj też:
Błaszczak straszy opozycję więzieniem. Posłowie Platformy pomagają śledczym w identyfikacji