Zażalenie byłej urzędniczki Ministerstwa sprawiedliwości zostało odrzucone, a postanowienie prokuratury o zabezpieczeniu majątku Marzeny Kruk podtrzymane. 4,7 mln złotych znajdujących się na jej rachunkach bankowych mają stanowić zabezpieczenie potencjalnych kar o charakterze majątkowym lub innych roszczeń. Zdaniem śledczych mogą także stanowić dowód w sprawie.
„Analiza dotychczas zebranego materiału dowodowego i przeprowadzonych czynności dowodowych, w tym już po wydaniu zaskarżonej decyzji, pozwala na konkluzję, iż wbrew stanowisku skarżącej, środki pieniężne, których wydania żądał Prokurator Regionalny, mają ścisły związek z czynem, który jest przedmiotem prowadzonego postępowania przygotowawczego” – napisał sędzia w uzasadnieniu.
„Środki te bowiem, co nie budziło wątpliwości, pochodzą z wypłaty dokonanej przez Urząd Miasta Warszawy tytułem odszkodowania dotyczącego nieruchomości przy ul. Piaseczyńskiej w Warszawie. Wypłata ta zaś jest właśnie w toku postępowania” – wyjaśniał dalej.
Doniosła sama na siebie
Marzena Kruk to była urzędniczka Ministerstwa Sprawiedliwości, siostra prawnika, który specjalizuje się w odzyskiwaniu nieruchomości. Jak pisał dziennik „Rzeczpospolita”, kobieta sama doniosła na siebie do prokuratury. W zawiadomieniu napisała, że jest jej „po prostu wstyd”. Przyznała, że przez ostatnich sześć lat zapomniała wpisywać miliony z reprywatyzacji do oświadczeń.
Jest jedną z trojga właścicieli działki przy PKiN (dawniej Chmielna 70 - red.), od której zaczęła się afera reprywatyzacyjna w stolicy. „Fakt” wymienia, że Kruk jest nie tylko jedną z właścicielek działki wartej nawet 160 mln, ale też siostrą mecenasa Roberta Nowaczyka, który zajmował się odzyskiwaniem posesji od miasta.
Kruk została 20 kwietnia tego roku odwołana z funkcji Pełnomocnika ds. Równego Traktowania w Zatrudnieniu i Przeciwdziałania Mobbingowi w ministerstwie. Mimo tego pracowała w służbie cywilnej, ponieważ zgodnie z ustawą, mogłaby zostać odwołana tylko w wyniku ustaleń wewnętrznej komisji. W dniu 9 września urzędniczka podała się do dymisji. Informacja ta została potwierdzona przez rzecznika resortu.
Z ustaleń „Faktu” wynika, że Kruk jako urzędniczka musiała składać oświadczenia majątkowe, w których, według źródeł gazety zbliżonych do CBA, miała „kluczyć w sprawie pochodzenia swojego majątku” i wcześniej wspomnianej działki. Stąd też sprawą zainteresowało się Centralne Biuro Antykorupcyjne.