Do wypadku doszło 25 stycznia o godz. 17.40 za zjazdem na autostradę A1, na drodze krajowej nr 10 w Lubiczu Dolnym koło Torunia. Zderzyło się tam osiem aut, a jednym z samochodów, który uczestniczył w kolizji, jechał szef MON Antoni Macierewicz. W wypadku ucierpiały trzy osoby, ich życie nie jest zagrożone. We wszystkich 8 autach podróżowało 15 osób. Ministrowi nic się nie stało – po jakimś czasie od karambolu szef MON przesiadł się do innego pojazdu Żandarmerii Wojskowej i odjechał z miejsca wypadku w kierunku Warszawy.
Na razie nie ma wstępnych przyczyn wypadku, wiadomo jedynie, że wyjaśnieniami karambolu zajmie się Żandarmeria Wojskowa, a nie policja – wynika z ustaleń TVN24. Według informacji RMF FM postępowanie będzie prowadzone nie w sprawie wypadku, a kolizji drogowej.
Relacje świadków
Karol Maria Wojtasik, toruński radny, był świadkiem karambolu i w rozmowie z radiem ZET opowiedział, jak przebiegały wydarzenia tuż po wypadku. Wojtasik relacjonował, że najpierw powstał ogromny korek, a później na miejscu pojawiła się straż pożarna i karetki. – Podbiegłem do jednego z kierowców. Usłyszałem, że to BOR miał kolizję. Zawiadomiłem policję – opowiadał Wojtasik.
Z kolei świadek, z którym rozmawiała TVN24, opowiadał, że w miejscu wypadku „było czerwone światło”. – Ci panowie jechali ze 130 km na godzinę i na nic nie zważali, nawet straż i karetki tam zwalniają – opowiadał. W miejscu, gdzie doszło do karambolu obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km.
Szybki powrót Macierewicza
Szef MON Antoni Macierewicz w Toruniu uczestniczył wraz z wicepremierem Piotrem Glińskim w sympozjum pt. „Oblicza dumy Polaków”, które zorganizowała Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej, założona przez o. Tadeusza Rydzyka.
Jak donoszą media, Macierewicz miał spieszyć się do Warszawy, by zdążyć na galę tygodnika „wSieci”, podczas której Jarosław Kaczyński odbierał nagrodę „Człowieka Wolności”. Dziennikarz RMF FM Tomasz Skory opublikował na Twitterze wymowne podsumowanie tego, jak szybko musiał poruszać się samochód z ministrem, by na ową galę zdążyć.
Skory napisał, że jeżeli do wypadku doszło o godz. 17.40, a minister obrony narodowej w Warszawie pojawił się o godz. 19.25, to trasę, która mogła liczyć od 200 do 260 km (w zależności od wybranej drogi) pokonał w raptem... godzinę i 45 minut.