„Gazeta Wyborcza” informuje, że limuzynę prowadził Kazimierz Bartosik, funkcjonariusz Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Dziennik ustalił, że jest on jednym z najstarszych stażem funkcjonariuszy służb specjalnych w Polsce. Pracę w nich rozpoczął pod koniec lat 70., w Wojskowej Służbie Wewnętrznej. Jako osobisty kierowca obecnego szefa MON Bartosik pracował po raz pierwszy, kiedy Macierewicz został szefem MSW w rządzie Jana Olszewskiego.
Portal tvn24.pl zwraca uwagę na fakt, że mimo iż ze wstępnych ustaleń wynika, że kierowca Macierewicza nie spowodował wypadku, to powinien on zostać na miejscu zdarzenia, ponieważ tak stanowi Prawo o Ruchu Drogowym. Ustęp 2 artykułu 44 mówi, że kierowca auta, które brało udział w wypadku „ma pozostać na miejscu wypadku, a jeżeli wezwanie pogotowia lub Policji wymaga oddalenia się - niezwłocznie powrócić na miejsce”.
„Gazeta Wyborcza” podkreśla wysoka pozycję Bartosika. Jeden z urzędników MON miał przyznać w rozmowie z dziennikiem, że „Misiewicz to przy nim pikuś”.
Czytaj też:
MON odpowiada na doniesienia w sprawie kierowcy Macierewicza. „Dezinformacyjne materiały”
Wypadek z udziałem limuzyny szefa MON
Przypomnijmy, że 25 stycznia o godz. 17.40 za zjazdem na autostradę A1, na drodze krajowej nr 10 w Lubiczu Dolnym koło Torunia doszło do wypadku, w którym brał udział samochód ministra obrony narodowej. Zderzyło się tam osiem aut. W wypadku ucierpiały trzy osoby, ich życie nie jest zagrożone. We wszystkich 8 autach podróżowało 15 osób. Ministrowi Antoniemu Macierewiczowi nic się nie stało – po jakimś czasie od karambolu szef MON przesiadł się do innego pojazdu Żandarmerii Wojskowej i odjechał z miejsca wypadku w kierunku Warszawy.
Na razie nie ma wstępnych przyczyn wypadku, wiadomo jedynie, że wyjaśnieniami karambolu zajmie się Żandarmeria Wojskowa, a nie policja – wynika z ustaleń TVN24. Według informacji RMF FM postępowanie będzie prowadzone nie w sprawie wypadku, a kolizji drogowej.
Czytaj też:
Szydło o wypadku Macierewicza: Wszystkich obowiązują te same zasady