„Nie jest prawdą, że samochód, którym jechał minister spowodował wypadek pod Toruniem. Przeciwnie był on w tym wypadku poszkodowany przez inne samochody” – czytamy w oświadczeniu MON.
Ponadto wyjaśniono, że kpt. Kazimierz Bartosik jako żołnierz zawodowy – kierowca samochodowy przez 4 miesiące służył w Mińsku Mazowieckim, a następnie do roku 1990 pełnił służbę jako kierowca w jednostce samochodowej przy ul. Dolnej w Warszawie. Służbę w BOR podjął w 1990 r. w momencie, gdy została ona przeniesiona do MSW i tam od 1991 r. zajmował się ochroną ministra spraw wewnętrznych Antoniego Macierewicza. Według MON od 2006 r. kpt. Bartosik posiada uprawnienia do kierowania pojazdami uprzywilejowanymi.
„To dzięki profesjonalizmowi i poświęceniu kpt. K. Bartosika, który wziął na siebie skutki uderzenia w kierowany przez siebie samochód, minister obrony narodowej nie poniósł żadnych obrażeń podczas wypadku spowodowanego przez inny samochód” – czytamy dalej w oświadczeniu resortu obrony. Podkreślono, że dezinformacyjne materiały „mają charakter świadomego działania zmierzającego do pozbawienia ministra obrony narodowej skutecznej i profesjonalnej ochrony”.
Oświadczenie MON dotyczy informacji, które pojawiły się m.in. na łamach „Gazety Wyborczej”. Według dziennika limuzynę z ministrem Antonim Macierewiczem, która uczestniczyła w wypadku w drodze do Torunia prowadził funkcjonariusz Służby Kontrwywiadu Wojskowego. O sprawie napisał także portal TVN24.pl.
twitterCzytaj też:
Nowe fakty na temat kierowcy Macierewicza. „Misiewicz to przy nim pikuś”
Wypadek z udziałem limuzyny szefa MON
Przypomnijmy, że 25 stycznia o godz. 17.40 za zjazdem na autostradę A1, na drodze krajowej nr 10 w Lubiczu Dolnym koło Torunia doszło do wypadku, w którym brał udział samochód ministra obrony narodowej. Zderzyło się tam osiem aut. W wypadku ucierpiały trzy osoby, ich życie nie jest zagrożone. We wszystkich 8 autach podróżowało 15 osób. Ministrowi Antoniemu Macierewiczowi nic się nie stało – po jakimś czasie od karambolu szef MON przesiadł się do innego pojazdu Żandarmerii Wojskowej i odjechał z miejsca wypadku w kierunku Warszawy.
Na razie nie ma wstępnych przyczyn wypadku, wiadomo jedynie, że wyjaśnieniami karambolu zajmie się Żandarmeria Wojskowa, a nie policja – wynika z ustaleń TVN24. Według informacji RMF FM postępowanie będzie prowadzone nie w sprawie wypadku, a kolizji drogowej.