Parlamentarzysta PSL przed rozpoczęciem kariery w Sejmie był dyrektorem Wojewódzkiego Ośrodku Ruchu Drogowego w Skierniewicach i właśnie doświadczenie z tamtej pracy podsunęło mu myśl o badaniach psychiatrycznych dla posłów. Jak tłumaczył, nie wahał się wysyłać na badania osób, które dziwnie się zachowywały przed przystąpieniem do egzaminu. – Trzeba mieć trochę wyobraźni. Skoro wiemy, jak niebezpieczny może być niezrównoważony kierowca, to ile szkód może narobić poseł czy minister? – pytał na łamach Fakt24.pl.
Paweł Bejda przedstawił też szczegóły pomysłu. Zakłada on, że obowiązkowe badania przeprowadzane przez niezależne komisje lekarskie przeprowadzane byłyby na każdym kandydacie na posła, jeszcze przed jego zaprzysiężeniem. Jak podkreślił, nie byłoby to niczym nadzwyczajnym, ponieważ podobnie testowani są już strażacy, czy policjanci.
Pomysł badania stanu psychicznego polityków nie jest czymś nowym. W 2011 roku rozgłos zdobyła Obywatelska Inicjatywa "Stopa wariatom politycznym". Pomysł forsował także Janusz Palikot.