Dlaczego Błaszczak po wypadku premier nie pojechał na miejsce? „Na Krakowskim Przedmieściu też było zagrożenie”

Dlaczego Błaszczak po wypadku premier nie pojechał na miejsce? „Na Krakowskim Przedmieściu też było zagrożenie”

Mariusz Błaszczak i Jarosław Szymczuk podczas konferencji po wypadku premier Szydło
Mariusz Błaszczak i Jarosław Szymczuk podczas konferencji po wypadku premier Szydło Źródło: Newspix.pl / KRZYSZTOF BURSKI
– Konsultowałem się z szefami służb, w mszy nie uczestniczyłem – tak Mariusz Błaszczak na antenie Radia Zet tłumaczył swoją decyzję o pozostaniu w Warszawie po wypadku premier Szydło. Do zdarzenia doszło w piątek 10 lutego przed godziną 19.

Minister spraw wewnętrznych i administracji w rozmowie z Konradem Piaseckim wyjaśnił, że o wypadku z udziałem szefowej rządu dowiedział się kilka minut po zdarzeniu, gdy jechał do katedry warszawskiej. Błaszczak zdecydował, że pozostanie w stolicy, a o godzinie 21 wziął udział w obchodach miesięcznicy smoleńskiej na Krakowskim Przedmieściu.l – Byłem w stałym kontakcie telefonicznym z komendantem głównym policji, z komendantem wojewódzkim policji, z komendantem głównej Państwowej Straży Pożarnej i z szefem Biura Ochrony Rządu – tłumaczył.

Jak stwierdził, był w katedrze, ale nie uczestniczył w mszy – przebywał bowiem w pomieszczeniach przylegających do katedry, gdzie konsultował się z szefami służb. – Na przykład to ja powiedziałem żeby rzecznik prasowy małopolskiej policji, który był na miejscu, jechał na miejsce żeby informował opinię publiczną o tym, co się zdarzyło i jakie jest postępowanie – wskazał.

Zagrożenie na Krakowskim Przedmieściu

Na pytanie o to, czy w obliczu niebezpiecznego zdarzenia z udziałem premier nie powinien pojechać na miejsce, by tam kontrolować sytuację i pracę podległych mu służb, minister odparł, że "na Krakowskim Przedmieściu też było zagrożenie". – , oni współpracują z KOD – stwierdził. Jak wyjaśnił, zagrożenie wynikało z tego, że protestujące osoby „walczą o to żeby odebrać prawo do manifestowania tym, którzy chcą uczcić ofiary katastrofy smoleńskiej”. Mariusz Błaszczak stwierdził, że przez cały czas konsultował się telefonicznie z szefami służb. – Po skończeniu uroczystości pod pałacem prezydenckim pojechałem, zwołałem naradę, chociaż w zasadzie wszyscy byli już w centrum operacyjnym BOR i tam rozmawiałem z szefami BOR – uzupełnił

Źródło: Radio Zet