Andrzej M. wyjaśniał, że podczas prowadzonych rozmów, prowadzący czynności funkcjonariusze byli wypraszani z pokoju i prawdopodobnie była wyłączana kamera w pomieszczeniu. Doprecyzował, że chodziło o to, aby powiedział coś na Grzegorza Schetynę. – Koniecznie chciał, abym powiedział coś na kogoś wyżej ode mnie, czyli na Grzegorza Schetynę. To miał być mój klucz do wyjścia z aresztu – przekonywał. Według relacji Andrzeja M., funkcjonariusze CBA, chcąc wymusić na nim zeznania, zaczęli go głodzić.
W listopadzie 2013 roku, ówczesny szef CBA Paweł Wojtunik podkreślał, że działania CBA nie są nakierowane na ściganie jakiegokolwiek polityka. – My nie zajmujemy się tropieniem byłego ministra Schetyny, którego osobiście lubię, znam, ale to też nie przeszkadzałoby mi w tego typu działaniach – mówił.
Wszystko zaczęło się od publikacji dziennika „Rzeczpospolita” w październiku 2011 roku, w której opisano zatrzymanie przez CBA, pod zarzutem korupcji, siedmiu osób. Zatrzymani zostali m.in. Andrzej M. i jego zona. Oboje trafili do aresztu. Portal tvp.info przypomina, że na podstawie zeznań złożonych przez Andrzeja M., powstała znaczna część aktu oskarżenia ws. tzw. infoafery. Za pomoc przy ustawianiu przetargów informatycznych miał przyjąć łapówki o wartości ponad 3 mln zł.
W lutym 2016 roku M. został skazany przez Sąd Okręgowy w Warszawie na 4,5 roku więzienia w zawieszeniu na 8 lat i przepadek mienia pochodzącego z przestępstwa.