„Gazeta” pisała, iż szef MON jesienią zeszłego roku podjął działania zmierzające do odcięcia prezydenta od najważniejszych dowódców Wojska Polskiego. Według informacji uzyskanych przez dziennik, Antoni Macierewicz miał wydać w tej sprawie ustne rozkazy. Prezydent miał - po pierwsze - wiedzieć jak najmniej o sytuacji w armii. Po drugie, poprzez intrygi kierownictwo MON miało wpływać na nominacje. Jako przykład podano wysłanie gen.Tomaszyckiego do Afganistanu w czasie wizytacji Dudy w Dowództwie Operacyjnym Sił Zbrojnych, co miało nie spodobać się prezydentowi i poskutkować przyznaniem funkcji szefa sztabu gen. Surawskiemu.
We wtorek na doniesienia „Wyborczej” odpowiadał szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch. – Nic nie wiem, bo generałowie również kontaktują się bezpośrednio ze mną, ja parę dni temu rozmawiałem sam z szefem obrony terytorialnej kraju na przykład, nie spotkałem się z tego typu przeszkodami – mówił. – Są różnice, zawsze jest tak, przy kwestiach personalnych jest wymiana opinii. Przy sprawach związanych z dokumentami, które prezydent podpisuje, zatwierdza też jest wymiana zdań i pojawiają się różne opinie, które są budowane w wewnętrznych rozmowach gabinetowych – dodawał, opisując wzajemne relacje pomiędzy Pałacem Prezydenckim i MON.
Szef BBN został także poproszony o ocenę w skali 10-stopniowej swojego zrozumienia dla działań podejmowanych w Armii przez Antoniego Macierewicza. Stwierdził, że daje mu „ósemkę”. – Jeszcze czekamy na finał w postaci strategicznego przeglądu obronnego i rekomendacji z niego płynących. Po prostu nie wiemy jeszcze, bo również w konsultacjach między MON a ośrodkiem prezydenckim jeszcze nie wypracowano ostatecznego modelu – przyznał.
Czytaj też:
„GW”: Macierewicz zakazał dowódcom bezpośredniego kontaktu z Dudą