W poniedziałek „Financial Times” opublikował nieoficjalną informację, jakoby europoseł PO był sondowany przez Beatę Szydło jako możliwy następca dla Donalda Tuska na stanowisku Rady Europejskiej. Od czasu pojawienia się tych doniesień kilku polityków obozu rządzącego (m.in. wicemarszałek Senatu Adam Bielan oraz marszałek Senatu Stanisław Karczewski) wypowiedziało się pozytywnie o takiej możliwości, chwaląc zalety europosła PO. Sam zainteresowany wciąż nie komentuje spekulacji.
Czytaj też:
Saryusz-Wolski wreszcie zabrał głos, ale... nie tego oczekiwali dziennikarze
Zdaniem Jarosława Kalinowskiego, który wspólnie z Saryuszem-Wolskim zasiada w ławach Europejskiej Partii Ludowej, cała sprawa jest smutna.– Dla mnie to jest o tyle smutne, bo mam nawet świadków, że rok temu już mówiłem, że widzę, że pan Jacek Saryusz-Wolski wystartuje z innych list niż PO w wyborach europejskich – stwierdził na antenie RMF FM, dodając, że będą to listy PiS-u.
W ocenie polityka PSL, w przypadku Saryusza-Wolskiego, wzięły górę jego własne ambicje i jego ego. –
. Jest to bardzo smutne, bo on w tym samym momencie daje zyski PiS-owi, i to duże, nawet jeżeli zostanie ministrem, jak to niektórzy mówią, to też uważam, że to będzie zysk dla PiS-u – podsumował.Jarosław Kalinowski podkreślił, że zamieszanie wokół publikacji "FT" sprawiło, że europoseł PO dużo stracił w oczach polskich polityków, którzy zasiadają w Parlamencie Europejskim, a także obserwatorów unijnej polityki. Eurodeputowany PSL zaznaczył przy tym, że transfery są w polityce czymś normalnym, ale jego zdaniem Saryusz-Wolski dał się użyć jako instrument.