Na antenie Polskiego Radia poseł wyjaśnił, że w Polsce od kilku miesięcy toczy się ożywiona debata dotycząca funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości i funkcjonowania instytucji go tworzących. – Ta dyskusja, debata na temat funkcjonowania Sądu Najwyższego sprawiła, że rozważyliśmy kwestię, w jaki sposób powoływana jest I prezes SN. Gdyby nie było tak ożywionej debaty, te sprawy zeszłyby na plan dalszy – zaznaczył.
Poseł wskazał, że podczas analizy procesu wyboru prezesa SN, posłowie natknęli się na nieprawidłowości. – Ustaliliśmy, że brak jest przepisów wykonawczych, że one nie są publikowane nigdzie. Można umownie powiedzieć, że część przepisów była schowana w biurku pani prezes. Chodzi o regulamin wyboru przez ZO Sądu Najwyższego prezesa. To wzbudziło nasze zdumienie, bo nie może być takiej sytuacji, że jakakolwiek instytucja działa na podstawie przepisów, które nie są nigdzie publikowane – zaznaczył Mularczyk.
– Sąd Najwyższy nie może mieć jakichś wewnętrznych regulacji, które nie są transparentne i jawne, bo to nie jest zasada demokratycznego państwa prawnego. Potem mamy sytuację, że na podstawie niejawnych reguł przedstawia się dwóch kandydatów, na podstawie których obliguje się prezydenta do powołania jednego z nich na stanowisko prezesa Sądu Najwyższego. Te obecne przepisy są niekonstytucyjne. Te regulacje powinny być opisane w ustawie, a nie w wewnętrznych regulaminach – stwierdził Mularczyk.