– Może studiować nawet 100 proc. (studentów - red.), pod warunkiem, że wszyscy będą w stanie sprostać odpowiednio wysokiemu poziomowi. Nasze działania nie są obliczone na ograniczenie liczby studentów, tylko na podniesienie poprzeczki. Nowy algorytm finansowania zachęca najlepsze uczelnie, by przyjmować najzdolniejszych – przekonuje wicepremier i minister Gowin.
Wicepremier podkreśla jednocześnie, że nie zamierza wprowadzać żadnych form odpłatności za studia. – To wątek zamknięty w 1997 r., kiedy wprowadzono konstytucję gwarantującą bezpłatne studia. Jedyna otwarta furtka to kwestia odpłatności za studia medyczne, ale w pełni połączonej ze stypendiami pokrywającymi 100 proc. kosztów kształcenia. Takie stypendium trzeba byłoby odpracować. To pomysł na przyszłość – mówi.
W rozmowie z „Wyborczą” Gowin wielokrotnie podkreśla, że zależy mu na kształceniu ludzi, którzy poradzą sobie po studiach na rynku pracy. Twierdzi, że uskuteczniane do tej pory masowe przyjmowanie na studia nie przyniosło niczego dobrego samym studentom. – Uczelniom się opłacało. Ale czy absolwenci zdobyli umiejętności, dzięki którym radzą sobie na rynku pracy? Wiele kierunków na licznych uczelniach do wymogów rynku pracy nie przygotowuje. Ale to rektorzy podejmą decyzje, na jakich kierunkach będą kształcić. My tworzymy ramy finansowe, ale nie będziemy ograniczać autonomii uczelni – podkreśla.
W dalszej części rozmowy polityk bronił swojej wizji i odpierał argumenty, że nowe zmiany uderzą w ogromną grupę polskich studentów kierunków humanistycznych. – Studia humanistyczne powinny mieć charakter naprawdę elitarny. Powinny być prowadzone dla ludzi, którzy są pasjonatami, i wymogi na tych studiach powinny być wyśrubowane. W Polsce niestety często jest odwrotnie – idą na nie ci, którzy, mówiąc kolokwialnie, „nie lubią matematyki”.