– Mówimy, że nie mamy do wymiaru sprawiedliwości zaufania, a z drugiej strony korzystamy z tego wyboru, mając inne, alternatywne metody. Proszę pamiętać, że w sprawach karnych 90 proc. osób jest skazywanych, więc tam nie znajdziemy tych, którzy chwaliliby sąd za to, że ich skazał. W cywilnych prawie zawsze każdy jest przegrany. I mamy taką naturę - nie zaprosi pan do studia tych osób, które wygrały swoją sprawę i ucieszone pobiegły dalej do swojej firmy, do swoich obowiązków domowych. Z reguły protestują osoby, które są niezadowolone. I my musimy słuchać tego – zwracał uwagę Żurek.
Rzecznik przyznał, że rozumie rozgoryczenie obywateli, którzy długo czekają na rozstrzygnięcia swoich spraw. Zauważył, że wiele w tej sprawie mogliby pomóc politycy. – A propo przewlekłości. Dzisiaj minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro blokuje 500 etatów. Kilkaset tysięcy spraw mogłoby być załatwionych szybciej. Minister mówi, że czeka, bo chce stworzyć swoich asesorów. Dobrze, rozmawiajmy o asesurze, bo sędziowie na próbę są potrzebni. Ale nie sędziowie, których stworzy minister, którzy złożą przysięgę przed politykiem. To nie jest dobre rozwiązanie, w tej wersji, którą proponuje minister – przekonywał.
Waldemar Żurek zwrócił uwagę na wyjątkową ochotę polityków Prawa i Sprawiedliwości do narzucenia sędziom swojego zwierzchnictwa. Jako jeden z przykładów podał pomysł ministra Ziobry polegający na utworzeniu sądu dyscyplinarnego przy Sądzie Najwyższym, do którego sędziów wybierałby minister sprawiedliwości. – Jak polityk mówi mi, że on dobierze skład sędziowski - jednoosobowo zazwyczaj - to ja się zaczynam niepokoić – przyznał.
– Krajowa Rada Sądownictwa powstała po to, żeby o wyborze sędziów decydował prezydent, posłowie, senatorowie i sędziowie. To organ wieloosobowy, kolegialny. A tutaj mamy stworzyć jakiś dziwny twór, który moim zdaniem może być pewną „maczugą” na sędziów, którzy mogą wydawać odważne wyroki – przestrzegał.