Po kilku dniach latania nad Polską miało dojść do awarii śmigłowca AW101, który zmierzał z powrotem o Włoch. Wcześniej przeleciał się nim nawet szef MON, który oglądał maszynę podczas pokazu w Warszawie.
Portal tvn24.pl podaje, że AW101 wylądował na lotnisku aeroklubu w Dubnicy na Słowacji, gdzie sfotografował go Boris Cierny, lokalny fotoreporter i entuzjasta lotnictwa. Lądowanie AW101 było dobrą okazją do zrobienia zdjęć, bowiem obecność takiej maszyny na Słowacji to niemała atrakcja. Cierny miał rozmawiać z załogą śmigłowca, która poinformowała, że powodem lądowania była utrata mocy w dwóch z trzech silników.
Sprawę na Twitterze skomentował prezes zakładów PZL Świdnik, które należą do włoskiego koncernu Leonardo, oferującego polskiemu wojsku AW101. „Lądowanie i postój na Słowacji były planowane” – skomentował krótko.
twitter
AW101 był prezentowany w Polsce w ubiegłym tygodniu, jako atrakcyjna oferta w najnowszym przetargu MON na nowe śmigłowce dla polskiej armii. Maszyna byłaby w stanie spełnić wszystkie wymagania, które stawia resort obrony – misje ratownictwa bojowego (CSAR), zwykłego ratownictwa morskiego (SAR) oraz zwalczania okrętów podwodnych (ZOP).
W sprawie skontaktowali się z naszą redakcją firmy PZL-Świdnik i Leonardo. Poniżej publikujemy oświadczenie, które otrzymaliśmy.
„4 marca br., podczas lotu z Polski do Włoch, trzysilnikowy śmigłowiec włoskich Sił Powietrznych HH-101A CAESAR wykonał nieplanowane międzylądowanie na Słowacji. Decyzję o tym podjęto jako środek ostrożności zastosowany w celu sprawdzenia stanu śmigłowca na ziemi, w następstwie zatrzymania w trakcie lotu pracy dwóch silników w wyniku niewłaściwie przeprowadzonej procedury sprawdzenia listy kontrolnej (ang. check list). Dzięki redundancji wielu systemów, trzem silnikom i zdolności śmigłowca do szybkiego reagowania na komendy pilotażowe, niezwłocznie silniki zostały ponownie uruchomione w locie, a lądowanie przebiegło bez zakłóceń”
.