Witold Waszczykowski zaznaczył, że rząd chce być w Unii Europejskiej, ale oczekuje tego, aby były w tej Unii zasady. – Częściowo te zasady są spisane, częściowo nie, a częściowo są na bieżąco interpretowane – mówił. – My zgłosiliśmy kandydata do prezydencji maltańskiej, ona na spotkaniu wczorajszym naszego kandydata nie przedstawiła pod dyskusję, bo uznała, że ten kandydat może być zaakceptowany tylko przez konsensus. W tym samym czasie zgłosiła innego kandydata - Donalda Tuska - i uznała, że ten kandydat może być wybrany tylko kwalifikowaną większością – zwracał uwagę szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych. – Mamy podwójny standard w stosunku do dwóch kandydatów – ocenił.
– Nie odbyło się głosowanie nad Tuskiem – kontynuował Waszczykowski. – Prezydencja zapytała: „Kto jest przeciwko?”. Ponieważ zgłosiła się tylko jedna osoba, już dalej nie pytano: „Kto jest za? Kto się wstrzymuje” – mówił. – Jeszcze ciekawsza sytuacja, kiedy potem zaczęły się obrady Rady Europejskiej nad tzw. konkluzjami, czyli takim komunikatem co ustalono – uznał. – Pani premier uznała, że będzie przeciwna temu komunikatowi. W tym samym czasie prawnicy europejscy funkcjonowali obok i zastanawiali się, jak to obejść. Czyli w trakcie, kiedy toczyły się obrady, próbowano interpretować, jak nie dopuścić do tego, żeby polskie veto nie zostało uznane – opowiadał.
Waszczykowski pytany był o to, dlaczego polski rząd tak późno zgłosił kandydaturę Jacka Saryusz-Wolskiego. – Bo wtedy się zdecydował. Myśmy próbowali go już przekonać wcześniej, natomiast on zdecydował się, że jest gotów rywalizować w takim czasie w jakim to nastąpiło – wyjaśnił.