O 26-letnim rzeczniku MON głośno było za sprawą jego wizyty w nocnym klubie w Białymstoku, gdzie według relacji dziennika „Fakt” podjechał limuzyną, a w trakcie imprezy miał oferować pracę w MON. Media udostępniały również zdjęcia, na których widać jak żołnierze salutują i witają z honorami Misiewicza. Wiele kontrowersji wzbudziła również kwestia przyznania mu złotego medalu za zasługi dla obronności kraju. Wielu żołnierzy, którzy narażali swoje życie na misjach w Iraku czy Afganistanie nie otrzymało bowiem takiego odznaczenia.
W połowie lutego radio RMF FM informowało, że 26-letni rzecznik MON został zwolniony ze stanowiska. Tym informacjom zaprzeczył jednak resort obrony, który podał, że Misiewicz przebywa na urlopie. Według dziennika Fakt Jarosław Kaczyński poinformował Antoniego Macierewicza o tym, że ma „wyraźnie ogłosić” decyzję w sprawie utraty stanowisk przez Bartłomieja Misiewicza. W tej sprawie miała prowadzić również premier Beata Szydło oraz szefowa gabinetu premiera Elżbieta Witek.
„Misiewicz jest bardzo młody i być może kiedyś wróci”
Prezes PiS skomentował również sprawę rzecznika MON w rozmowie z portalem Onet.pl. – Moje stanowisko jest całkowicie jednoznaczne. On powinien zniknąć ze sceny publicznej – stwierdził Jarosław Kaczyński. Polityk dodał, że „Misiewicz jest bardzo młody i być może kiedyś wróci, ale to musi potrwać”. Prezes PiS nie odpowiedział jednoznacznie, czy Misiewicz zostanie usunięty z Rady Politycznej Prawa i Sprawiedliwości. – Można byłoby go usunąć tylko przy zastosowaniu procedur i dokładnym zbadaniu, co rzeczywiście zrobił. Bo tylko to może być podstawą, a nie to, co o nim głoszono w różnych mediach. Ja o tym nie decyduję – tłumaczył dodając, że „na pewno mu w głowie zaszumiało, ale dla usunięcia z partii muszą być rzeczy bardziej konkretne”. – Tu po prostu nie do końca wiem, jak było. Gdzie zawinił on, gdzie inni. No i wreszcie pójście młodego człowieka do klubu studenckiego w Białymstoku, to nie jest nadużycie. A co do tego, co tam się działo, są różne wersje – przyznał prezes PiS.