„Odnosząc się do Pan próśb z 4 stycznia i 22 lutego 2017 r., dotyczących ustalenia przeze mnie okresu wykorzystania urlopu zaległego po 1 kwietnia 2017 r., pozwalam sobie zauważyć, że jest mocno wątpliwe, czy urlop taki w ogóle mi przysługuje. Zwracam uprzejmie uwagę, że wokół urlopów zaległych w praktyce narosło wiele nieporozumień. W szczególności nierozumieniem jest to, że każdy niewykorzystany urlop jest urlopem zaległym, który pracodawca może udzielić jednostronnie” – pisze Stanisław Biernat na wstępie listu do prezes Julii Przyłębskiej.
Jak zaznacza, większość lub nawet wszystkie zaległe okresy urlopowe już się przedawniły w związku z czym nie przysługują mu ani dodatkowe dni wolne, ani ekwiwalent pieniężny. Z kolei trwający ponad dwa miesiące urlop, na którym teraz przebywa pochodzi z bieżącej puli. Jak zapowiada w związku z tym 1 kwietnia zamierza wrócić do pracy.
Biernat uważa, że rzeczywistym celem wysłania go na przymusowy urlop jest usunięcie do z udziału w orzekaniu oraz pozbawienie go funkcji na rzecz Mariusza Muszyńskiego, sędziego wybranego głosami PiS.
„Jako osoba wykonująca funkcje publiczną, mam obowiązek w pierwszej kolejności wykonywać swój obowiązek wobec państwa. Tak więc powinienem wykonywać obowiązki sędziego i wiceprezesa zamiast korzystać z praw, które przy zarówno literalnej jak i funkcjonalnej wykładni prawa pracy mi nie przysługują. Sens prawa do wypoczynku jest bowiem taki, że powinien on mieć związek z wykonywaną pracą. Udzielenie skumulowanego kilkumiesięcznego urlopu jest jawnie niezgodne z jego celem, jakim jest cykliczna regeneracja sił pracownika w każdym roku kalendarzowym” – podkreśla sędzia.
„Uprzejmie deklaruję stanowczy zamiar rozpoczęcia pełnienia funkcji w Trybunale od 1 kwietnia 2017 r. Do prośby Pani Prezes co do tzw. urlopów zaległych odniosę się zatem po otrzymaniu poprawnego rozliczenia nieprzedawnionego urlopu, o ile takie w ogóle będą” – zaznacza na koniec.