Prezydent Słupska gościł w Białymstoku przy okazji promocji książki Pod prąd. Podczas spotkania, które prowadził Marek Kochanowski z Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu w Białymstoku, Robert Biedroń mówił m.in. o kwestiach samorządowych. – Parlamentarzyści, ponieważ nie mają bezpośredniego kontaktu z ludźmi na co dzień, stają się bardzo mało konkretni, a samorządowcy, nawet jeśli narzekacie na nich, muszą być cholernie praktyczni – ocenił.
Prezydent Słupska dodał, że „sami mieszkańcy miast wiedzą bardzo mało o samorządach”. – Wydałem w Słupsku komiksowy budżet miasta, ponieważ zauważyłem, że ludzie nie mają zielonego pojęcia, jak wyglądają finanse miasta. Są jakieś straszne stereotypy, że prezydent nie wiadomo ile zarabia – tłumaczył.
Biedroń zaznaczył, że „samorządowcy powinni wychodzić do ludzi”.– Mam taką czerwoną sofę, którą wystawiam na ulicy w różnych częściach naszego miasta, siadam na niej i po prostu rozmawiam z ludźmi. Nie przyjechałem do państwa limuzyną, bo nie jeżdżę limuzyną. Jeżdżę na rowerze albo komunikacją miejską, bo dzięki temu mogę spotkać ludzi. Jak byłem parlamentarzystą i stanąłem pierwszy raz na ulicy, ludzie mnie pobili kilka razy, pluli na mnie, ale nie miałem wyboru. Wiedziałem że muszę zmierzyć się z jakimiś uprzedzeniami na mój temat. Wiedziałem, że jeśli się z nimi nie skonfrontuję, to ich nie zmienię. Płaciłem za to cenę, ale dzisiaj wiem, że warto było – podkreślił.
Podczas spotkania nie zabrakło również nawiązań do polityki. Zapytany przez prowadzącego o to, czy zamierza wystartować w wyborach prezydenckich, Robert Biedroń odparł, że„ludzie nie powinni czekać na Mesjasza, tylko sami zacząć zmieniać rzeczywistość wokół siebie”. – Obiecuję wam, że jeśli Kaczyński mnie wkurzy już tak, że nie będę mógł wytrzymać, to stworzę własny komitet i ruszę w Polskę, wystartuję w wyborach i zostanę tym prezydentem – dodał jednak z uśmiechem polityk.