– Nie znaleziono świadków, którzy widzieliby taki wybuch i nie znaleziono śladów na ziemi, które by o tym świadczyły – powiedział dr hab. Paweł Artymowicz. Astrofizyk zaznaczył, że wybuch jakiejkolwiek bomby, zarówno trotylowej, z innych materiałów wysokoenergetycznych, jak też paliwowo-powietrznej, czyli termobarycznej, jest wykluczony, ponieważ zapisy z czarnych skrzynek to wykluczają.
Artymowicz wyjaśnił, że jeśli wybuch miałby miejsce na chwilę przed zderzeniem z ziemią, tak jak ustaliła komisja dr Berczyńskiego, zaobserwowane zostałyby inne zjawiska, które nie zaszły. Wymienił m.in. ewentualne zniszczenia podłogi samolotu czy rozrzucone elementy poszycia kadłuba. – Członkowie komisji Macierewicza nie znają fizyki na poziomie szkoły średniej – dodał Artymowicz.
Ponadto astrofizyk zauważył, że liczne sekcje zwłok potwierdzają, że płuca ofiar katastrofy nie były uszkodzone. Stałoby się to, gdyby doszło do wybuchu.
twittertwitter
Doszło do wybuchu
W poniedziałek 10 kwietnia, dokładnie w 7. rocznicę katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem, swoje ustalenia co do przyczyn wypadku Tu-154 przedstawiła nowa komisja, powołana do życia przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. Z ustaleń zespołu dr Berczyńskiego mogliśmy się dowiedzieć m.in., że na pokładzie samolotu musiało dojść do wybuchu.
– To już nie są domysły, to już są eksperymenty naukowe, wiemy już, że doszło do wybuchu, doszło do wybuchu przeprowadzonego w specjalny sposób – powiedział na Krakowskim Przedmieściu w 7. rocznicę katastrofy smoleńskiej Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości. – Do tej pory były różne teorie, często zbliżaliśmy się do prawdy, ale nie było tego poziomu wiarygodności, nie było eksperymentów, nie było tego, co trzeba było zrobić wiele lat temu, co trzeba było zrobić już na początku – przekonywał Kaczyński i dodał, że zespół zajmujący się katastrofą „ma jeszcze sporo pracy”.