Już wcześniej związkowcy apelowali do szefowej rządu, aby wywiązała się ze swoich obietnic z expose, w którym zapewniała m.in. o utworzeniu państwowej służby ratownictwa medycznego i pozbyciu się prywatnych firm z rynku. Postulaty ratowników dotyczą zwiększenia nakładów finansowych na ratownictwo medyczne. Domagają się wyższych wynagrodzeń oraz lepszych warunków pracy. Ponadto ratownicy chcą, aby jak najszybciej weszły w życie przepisy w ramach dużej nowelizacji o ratownictwie medycznym z października 2016 roku.
W połowie marca ratownicy skierowali list do Beaty Szydło, w którym domagali się podwyżek w wysokości 800 zł od kwietnia, 1200 zł od września i 1600 zł od następnego roku. Pracownicy służby zdrowia postawili szefowej rządu ultimatum, zapowiadając, że w przypadku niespełnienia ich żądań, rozpoczną protest. Premier nie odniosła się w żaden sposób do listu ratowników. – Jeżeli nie będzie żadnej odpowiedzi, z bólem serca to mówię, będziemy musieli podjąć akcję protestacyjną w wymiarze ogólnopolskim – poinformował Roman Badach-Rogowski, szef związku zawodowego ratowników medycznych.
Na chwilę obecną nie wiadomo, w jakiej formie mieliby protestować ratownicy. Badach-Rogowski podkreślił, że ewentualny protest ma uderzyć w organy administracyjne, a nie pacjentów, którzy nie są winni problemom w służbie zdrowia. – Nie chcemy odsłaniać wszystkich kart, ale pewne jest, że na początku wystarczyłoby chociaż spotkanie z premier –dodał szef związku zawodowego ratowników.