Dramatyczny poród w Starachowicach. Jest ugoda ze szpitalem, położne wracają do pracy

Dramatyczny poród w Starachowicach. Jest ugoda ze szpitalem, położne wracają do pracy

szpital fot. sudok1/fotolia.pl 
Dwie położne, zwolnione w listopadzie ubiegłego roku ze szpitala w Starachowicach, w maju wrócą do pracy. Kobiety zwolnione zostały po tym, jak na oddziale, na którym pracowały, kobieta w dramatycznych okolicznościach urodziła martwe dziecko.

Do tragedii doszło w listopadzie ubiegłego roku. Na oddział ginekologiczno-położniczy trafiła kobieta w ósmym miesiącu ciąży, która nie odczuwała ruchów dziecka. Badania potwierdziły, że dziecko jest martwe. – Zgłosiłam się do szpitala, ponieważ nie odczuwałam żadnych ruchów dziecka. W szpitalu jeden, później drugi lekarz stwierdził, że ciąża obumarła, ponieważ nie ma żadnej akcji serca, dziecko się nie rusza. Leżałam na sali. Mówiłam do lekarki, a potem do położnej, że mam już bóle – tak kobieta relacjonowała swoje przeżycia ze szpitala w Starachowicach. Zdecydowano, że kobieta rodzić ma siłami natury. Nie było przy niej jednak nikogo z personelu. Pacjentka twierdziła, że zgłaszała lekarce, że odczuwa bóle i skurcze, jednak ta oceniła, że nie jest to możliwe i kazała kobiecie czekać. – Na łóżku odeszły mi wody i urodziłam na sali, na podłodze. Zaraz po tym, jak urodziłam dziecko wpadła lekarka z pretensjami, że „cóż się wielkiego stało, że mnie wzywacie” – relacjonowała kobieta.

Gdy sprawa obiegła media, dyrektor szpitala w Starachowicach Grzegorz Fitas zwolnił wszystkich pracowników ginekologii i położnictwa, którzy dyżurowali tego dnia - w sumie sześć położnych i dwoje lekarzy. Część położnych pracowała jednak na zupełnie innych oddziałach ginekologii i nie miało możliwości pomóc pacjentce. Pracownicy złożyli pozew w sądzie pracy. We wtorek szpital zawarł umowę z dwiema położnymi. Kobiety wrócą do pracy w maju.

Źródło: Gazeta Wyborcza